Rozjeżdżone przez pojazdy z budowy drogi i brak pieniędzy na remont - to w powiecie brzeskim już raz przerabiano. Kiedy w 2011 r. zbankrutowało konsorcjum polsko-macedońskie NDI, powiat został sam z naprawą dróg.
- Od konsorcjum nie zażądaliśmy żadnej gwarancji na pokrycie deklarowanych remontów dróg. Podobnie zresztą jak większość samorządów - mówi Andrzej Potępa, starosta brzeski. - Droga była w fatalnym stanie. Zrujnowana nawierzchnia, ogromne wyłomy - podkreśla Janusz Kwaśniak, wójt gminy Borzęcin, przez którą przebiega zniszczona trasa.
Dlatego od Poldimu starostwo zażądało gwarancji bankowej. Firma była już wtedy zadłużona, musiała więc wpłacić na konto starostwa gotówkę - 700 tys. zł. Teraz syndyk żąda jej zwrotu twierdząc, że zobowiązania, Poldimu przejęły inne firmy.
- Poldim nie dotrzymał umowy, dlatego gwarancja zostaje u nas. Nie obawiamy się wyniku ewentualnej rozprawy w sądzie. Racja jest po naszej stronie - zapewnia Potępa. - Od firmy, która teraz pracuje na budowie też zażądaliśmy gwarancji, ale na znacznie większą kwotę, bo aż 3 mln zł.
Kto zapłaci za zniszczone drogi?
Nie wszystkie samorządy, przez których teren przebiega budowana autostrada, zrobiły tak jak powiat brzeski. Część z nich nie zażądała wpłaty rekompensaty za zniszczone drogi z góry, ale spisała umowę, w której Poldim zobowiązał się do naprawy użytkowanych dróg po zakończeniu prac budowlanych. Z rozjeżdżonymi drogami została m.in. gmina Lisia Góra. Samorządowcom pozostała teraz walka o należne odszkodowanie w sądzie. A sprawa ta może się ciągnąć latami.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!