Szalom na krakowskim Kazimierzu był gorący
- Jesteśmy właśnie w jednej z amerykańskich telewizji kablowych. Jej abonament wykupiło w Stanach Zjednoczonych zaledwie 40 milionów ludzi. Taka niewielka grupka - żartował Janusz Makuch, dyrektor Festiwalu Kultury Żydowskiej podczas sobotniego "Szalom na Szerokiej". Imprezę, która co roku odbywa się podczas festiwalu, transmitowano na żywo do USA.
Tradycyjnie już na scenie wystąpili zaproszeni na festiwal goście. Impreza przyciągnęła na krakowski Kazimierz tłumy ludzi. Najwięcej było ich oczywiście podczas "Szalom...".
- Tu łączymy tradycję z nowoczesnością. Pokazujemy nowe oblicze żydowskiej muzyki - mówił Makuch, stojąc na gigantycznej scenie rozstawionej na ulicy Szerokiej w Krakowie.
Ten pomysł doskonale przemawiał do tańczących i śpiewających na Kazimierzu ludzi. Nigdy krakowski Kazimierz nie tętni życiem tak jak podczas "Szalom na Szerokiej". Znalezienie miejsca w pobliskich kawiarenkach, barach i restauracjach graniczyło z cudem. Podobnie miejsca parkingowego. Szczęściarze, którzy znaleźli wolny stolik w knajpianych ogródkach na Szerokiej, z trudem jednak wytrzymywali na siedzeniach. Do tańca porywała ich rytmiczna muzyka.
Po raz pierwszy w historii "Szalom na Szerokiej" usłyszeliśmy porcję muzyki zaproponowanej przez duet DJ-ów - Uri Wertheima i Ofera Tala. Zabrzmiały izraelskie rytmy z lat 60. i 70. z Jafy i Tel Awiwu. Publiczność porwał też DeLeon. Zespół łączy współczesny rock z tradycyjną, poruszającą muzyką sefardyjską. Efekt? Piorunująca mieszanka energetyczna.
Nikt z publiczności nie przejmował się układami. Każdy tańczył jak potrafił, bo podczas "Szalom..." zawsze liczy się przede wszystkim dobra zabawa. A bawili się zarówno starsi jak i młodsi - reprezentanci różnych pokoleń Żydów, Polaków i innych nacji. Krakowski Kazimierz zamienił się bowiem w tę jedną, niepowtarzalną noc w kulturalny tygiel, gdzie każdy z uczestników był w doskonałym nastroju.