Sporny most znajduje się przy ulicy Szlachtowskiej, tuż za Ochotniczym Hufcem Pracy. Drewniana konstrukcja powstała ponad 10 lat temu. Przeprawę budowali społecznie mieszkańcy Szczawnicy, a drewno na jej wzniesienie przydzieliła góralom rada gminy.
Most jednak okazał się samowolą budowlaną.
- Nigdy nie było pozwolenia na jego budowę. Poza tym prowadząc dochodzenie w jego sprawie sprawdziliśmy stan techniczny. Zagraża on dalszemu użytkowaniu - mówi Gabriela Guzik, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Nowym Targu. Dlatego PINB wydał właśnie nakaz rozbiórki przeprawy. Ma się tym zająć zarządca tego terenu - nowotarski oddział Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.
- Dostaliśmy nakaz rozbiórki. W piątek zabezpieczyliśmy most, by nikt tam nie wchodził. W najbliższych dniach go rozbierzemy. Już poinformowałem o tym miejscową policję, z prośbą o asystę przy rozbiórce - mówi Tadeusz Kois, szef nowotarskiej delegatury RZGW.
Problem w tym, że gdy most przestanie istnieć, cztery zamieszkane domy, dodatkowo dwa domki letniskowe i kilkadziesiąt pól pozostanie bez dojazdu. Jedyną możliwością dotarcia na drugi brzeg będzie przejazd przez bród rzeczny. - A to i tak nie zawsze - mówi Paweł Salamon, jeden z mieszkańców, który zostanie odcięty od świata. - Gdy są roztopy bądź obfite deszcze, nie przejedzie tędy nawet bojowy wóz strażacki. Tak dużo jest wody. Nie mówię już o karetce pogotowia, która też przecież może być potrzebna.
Mieszkańcy już muszą pozostawiać swoje samochody na drugim brzegu. Na razie chodzili piechotą po drewnianej przeprawie. Teraz pozostanie im - o ile nurt nie będzie zbyt silny - brodzenie w wodzie.
- Będziemy żyć jak w średniowieczu! Nikt nie chce nam pomóc. RZGW zwala na miasto, miasto na RZGW. Tak jest od lat - mówi oburzony Salamon.
Zdaniem mieszkańca, miasto przez ostatnie lata nie zrobiło nic, by im pomóc. - To jest most zbudowany z drewna miejskiego. Prowadzi z jednej i drugiej strony do gminnej drogi. Dlatego ludzie, w tym ja, dostaliśmy prawomocne pozwolenia na budowę i domy stanęły. Już sześć lat temu byliśmy u burmistrza, by wybudował nowy most. Jednak jego nieudolność aż poraża - mówi Paweł Salamon.
- Jak tak można zostawić ludzi bez dojazdu? Pasowałoby jakiś most zrobić dla mieszkańców i turystów. Każdy chce jakoś chodzić i jeździć - mówi Wacław Szczepaniak, mieszkaniec osiedla Gabańka, który po feralnym moście dociera do domu.
Grzegorz Niezgoda rozkłada ręce. - Teraz nie możemy tym ludziom w żaden sposób pomóc. Miasta nie stać na wybudowanie nowego mostu. Z uwagi na teren zalewowy, nowy most musiałby mieć sporą rozpiętość i pochłonąłby pewnie 3-4 mln zł - wylicza burmistrz. Niezgoda podkreśla, że domy mad Grajcarkiem zostały wybudowane legalnie, jednak dziwi się, że wówczas ktoś dał pozwolenia na budowę z dojazdem po nielegalnym moście.
- Jak odetną nam dostęp, wystąpię do sądu przeciwko miastu, z tytułu utraconych korzyści z prowadzenia działalności gospodarczej. Będę się również domagał, aby mojej rodzinie miasto wynajęło mieszkanie z normalnym dojazdem - grozi Sala- mon.
Most się wali
Obecny most rzeczywiście wymaga rozbiórki. Zbutwiałe i przegniłe są drewniane podpory krańcowe. Poważnie skrzywiona jest stalowa podpora środkowa. W trakcie pieszego pokonywania przeprawy słychać skrzypienie poszczególnych elementów mostu. Co więcej, pod ciężarem człowieka ruszają się już deski. - Nie możemy ryzykować, by komuś stała się tam krzywda. Potem sprawa mogłaby trafić do prokuratury. Dlatego przeprawa zostanie czym prędzej rozebrana - mówi Tadeusz Kois z RZGW.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+