Pierwsze informacje mówiły o czterech, zagrożonych domach. Kiedy przyjechałem na miejsce, szybko przekonałem się, że osuwisko obejmuje coraz większy teren i ewakuować musi się kolejne 12 rodzin.
- Żona zadzwoniła po mnie, żebym szybko przyjeżdżał, bo dom zaczyna pękać - opowiada Adam Lisowski. Dramat jego rodziny zaczął się w czwartek przed południem.
Z każdą godziną na domu zaczęło pojawiać się coraz więcej rys. Domownicy po południu podjęli decyzję o ewakuacji. Najpierw wywieźli inwentarz. Wczoraj - z pomocą sąsiadów i strażaków - wynosili wyposażenie domu. - Niedawno kupiliśmy nowe meble do kuchni. Przecież nie zostawimy tego - mówi Bernadetta Lisowska. Kobieta próbuje jeszcze panować nad sytuacją. Jej mąż Adam, pracownik Lasów Państwowych, jest kompletnie załamany i bardzo zagubiony.
- Najgorsze jest to, że nie jestem w stanie nic zrobić, aby zatrzymać górę. Życie mi się wali, a ja nie mogę temu zapobiec - mówi ze łzami w oczach, bezradnie rozkładając ręce. Jego dom jeszcze wczoraj stał, ale kilka innych - położonych wyżej - zawaliło się, gdy ziemia osunęła się pod nimi. - Czegoś takiego jeszcze u nas nie było - mówi wstrząśnięty sołtys Szczepanowic Zbigniew Prusak i po kolei opowiada o każdym z budynków. - Do tego nowego, z czerwonym dachem, wprowadzili się zaledwie dwa dni temu. Długo się nim nie nacieszyli.
Sąsiedzi, w trybie nagłym, wrócili w nocy z czwartku na piątek z Austrii, gdzie pracują na stałe, aby ratować resztki dobytku. Do swojej posesji jednak już nie dotarli samochodem, bo osuwisko kompletnie zniszczyło im drogę. O tym, że osuwisko ciągle pracuje, można było się wczoraj przekonać m.in. po ogromnych stalowych słupach energetycznych, przesyłających energię z elektrowni w Rożnowie, które z minuty na minutę coraz mocniej przechylały się w dół.
- Niech pan tam nie idzie, bo słupy w każdej chwili mogą się przewrócić. Trzymają je jeszcze jedynie linie. Jak to runie na ziemię, to nas wszystkich pozabija - ostrzegali mnie przerażeni ludzie. Służby energetyczne odcięły prąd, a wczoraj pracownicy demontowali linię na całym wzniesieniu. Wójt Pleśnej Wiesław Zimowski nie ma złudzeń, że bez pomocy państwa, gmina nie będzie w stanie pomóc ewakuowanym w wybudowaniu nowych domów.
- Dziesięć budynków, to już pewne, nie nadaje się do zamieszkania, bo grozi im katastrofa budowlana. Co do pozostałych, sprawa nie jest jeszcze definitywnie przesądzona - twierdzi wójt, który wczoraj, wspólnie z pracownikami nadzoru budowlanego, odwiedzał miejsce największej w ostatnich latach, katastrofy w gminie. Jej skala może być większa, bo cały czas pojawiają się kolejne osuwiska. W Łowczówku ziemia zabrała kolejne cztery domy, w Rychwałdzie - jeden.