Minister obrony Antoni Macierewicz stwierdził, że „Polska w ostatnich latach była ofiarą terrorystycznych zamachów wymierzonych w serce polskiego systemu dowodzenia”. Bardzo mnie to zaskoczyło, gdyż w ostatnich latach niemal codziennie uczestniczyłem w redagowaniu gazety, a o takich zamachach terrorystycznych wcale nie słyszałem.
Rozumiem, że minister mówi co myśli o katastrofie smoleńskiej, nie mogę jednak pojąć dlaczego ciągle posługuje się niedomówieniami i insynuacjami. To, co było dobre dla politycznego opozycjonisty, fatalnie wygląda w wykonaniu państwowego urzędnika.
Ludzie czasem rozumieją się bez słów. Znajomi, przyjaciele, spiskowcy nic nie muszą mówić, bo i tak wiadomo o co im chodzi. Świetnie to działa, ale nie wtedy, gdy takie metody stosują ministrowie resortów siłowych.
Ja w wojsku nie byłem. Miałem już co prawda „bilet do woja” - skierowanie na długotrwałe przeszkolenie wojskowe w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Pancernych w Poznaniu, ale ojczyźnie brakowało wtedy funduszy, więc skończyło się na tym, że cały rocznik zamiast w kamasze, poszedł do rezerwy.
Moja wartość bojowa nie jest zatem duża, jednak jako szeregowy rezerwy Wojska Polskiego i potencjalne mięso armatnie, chciałbym wiedzieć, co minister obrony ma na myśli. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że gdybym za takim dowódcą, jak minister Macierewicz miał gdzieś pójść (a zwłaszcza w ogień), to nękałoby mnie wiele poważnych wątpliwości.
Moje zwątpienie wywołał też poseł Kornel Morawiecki, który wczoraj w Sejmie powiedział, że „prawo, które nie służy narodowi, to bezprawie”. Towarzyszyły tym słowom owacyjne oklaski posłów PiS i ruchu Kukiz’15.
Dopóki takie rzeczy mówią i myślą tylko polscy posłowie, formuła Morawieckiego brzmi atrakcyjnie i nam, Polakom, może się podobać. Wyobraźmy sobie jednak co będzie, gdy taka urzekająca prostotą dewiza znajdzie poklask również w parlamencie niemieckim i rosyjskim.
Co pomyślimy, gdy jakiś szacowny germański Hans powie w Berlinie: „Prawo, które nie służy narodowi niemieckiemu, to bezprawie”? Co pomyślimy, gdy jakiś bardzo ważny Władimir z Moskwy powie: „Prawo, które nie służy narodowi rosyjskiemu, to bezprawie”?
Może jestem przewrażliwiony, ale ja w takim narodowo nabuzowanym sąsiedztwie czułbym się bardzo nieswojo. Morawiecki w Sejmie założył zespół parlamentarny, który ma pracować nad nową konstytucją. Powtarza, że chce stworzyć nową perspektywę dla Polski na XXI wiek. Niestety, to co mówi, zalatuje raczej wiekiem XIX.
W Warszawie trwa zatem zmiana. Na razie co prawda widać tylko zamęt, niedomówienia, insynuacje i przestarzałe schematy, ale niech żywi nie tracą nadziei.