Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć tysięcy owadów. Niezwykła kolekcja i osobliwa pasja Wojciecha Dudy z Wieliczki

Jolanta Tęcza-Ćwierz
Jolanta Tęcza-Ćwierz
08.10.2020 wieliczkawojcech duda kolekcjoner owady  fot. anna kaczmarz / dziennik polski / polska press
08.10.2020 wieliczkawojcech duda kolekcjoner owady fot. anna kaczmarz / dziennik polski / polska press Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Mogą żyć w najróżniejszych warunkach, a liczba ich gatunków to znacznie więcej niż połowa wszystkich organizmów żyjących na ziemi. O fascynującym królestwie owadów opowiada Wojciech Duda z Wieliczki.

FLESZ - Milionowe kary za cudowną pościel i garnki

Owady. Większość ludzi czuje obrzydzenie na widok wielości ich odnóży, niezwykłych, zwartych pancerzy i sposobu bytowania.

Tymczasem Wojciech Duda z Wieliczki owadów się nie boi. Zbiera je i preparuje. To pasja, której konsekwencją jest kolekcja licząca sześć tysięcy eksponatów.

Fascynacja

Zorzynek rzeżuchowiec, wydłubka oczateczka, pędruś żółtonogi czy chowacz czterozębny - to nazwy owadów.

Dla nas zabawne, dla entomologów - nie są niczym nowym. Pan Wojciech może o nich mówić godzinami.

Owady kolekcjonuje od 18 lat i zdobywa w najróżniejszych rejonach świata.

- Fascynowały mnie od dziecka - wspomina. - Zaczęło się od typowego zbieractwa. Goniłem ze słoikiem, przynosiłem do domu pszczoły, trzmiele, pasikoniki i trzymałem je na półkach. Pasja była dla mnie dość uciążliwa, ponieważ jestem alergikiem. Mam uczulenie na kwitnące trawy, tymczasem wciąż wśród nich brodziłem w poszukiwaniu owadów, nie zważając na załzawione oczy i katar sienny. Wspólnie z kolegą przemierzaliśmy łąki i lasy, gdzie zbieraliśmy owady. Tak naprawdę nie wiem po co. Ani ich nie hodowałem, ani nie kolekcjonowałem, ale lubiłem mieć je w słoikach, a później wypuszczać - mówi Duda.

Muszkom owocówkom zawdzięczamy sześć nagród Nobla w dziedzinie medycyny, biedronki zjadają szkodliwe mszyce, chrząszcze pomagają rozkładać plastik, a rola pszczół w zapylaniu jest dla wszystkich oczywista.

Wojciech Duda o owadach wie wszystko.

W jego domu w Wieliczce znajdują się setki gablot, a w nich - tysiące owadów. Spreparowane i opisane stanowią wyjątkową ilustrację entomologicznej wiedzy. Do fascynacji owadami przyczyniła się babcia pana Wojtka.

A właściwie - otrzymany od niej „Wielki atlas owadów” Vaclava Stanka. To kultowa pozycja dla wielu ludzi, którzy zarazili się entomologią. Dzięki niej pan Wojciech, z wykształcenia ekonomista, zaczął pasjonować się mikroświatem.

- Najbardziej fascynowały mnie chrząszcze tropikalne. Marzyłem, że kiedyś zobaczę takiego kilkunastocentymetrowego owada na własne oczy. W atlasie było też zdjęcie naszego krajowego jelonka rogacza. To największy chrząszcz, który występuje w Polsce. Jako mały chłopak często jeździłem z tatą na grzyby. Tata zaglądał pod drzewa, wypatrując borowików i podgrzybków, a ja patrzyłem na drzewa z nadzieją, że znajdę tam jelonka rogacza. Oczywiście to było niemożliwe, ponieważ owad ten nie występuje w lasach iglastych. Tylko że wtedy o tym nie wiedziałem - wspomina pan Wojtek.

Za szybą

Kolekcja Wojciecha Dudy obejmuje około sześć tysięcy gatunków owadów. Przede wszystkim chrząszczy, ale są i modliszki, patyczaki, cykady, motyle, ważki. Wszystkie odpowiednio wypreparowane, opisane i zamknięte w gablotach.

- Jeśli owady są dobrze przechowywane, mogą przetrwać w gablotach nawet 100-200 lat - mówi pan Wojtek. - Trzeba tylko uważać, aby pod szybę nie dostały się mole, mrzyki lub skórniki, czyli maleńkie chrząszcze, które zjadają zbiory muzealne. Wypreparowane owady należy też chronić przed światłem dziennym, aby nie płowiały.

Każdy owad przed umieszczeniem w gablotce wymaga odpowiedniego przygotowania i wypreparowania. Wszystkie paczki, które przychodzą do pana Wojtka z różnych stron świata, są rozpakowywane w garażu - to ze względu na nieprzyjemny zapach. Przygotowanie owada do umieszczenia za szybą wymaga czasu. Kolekcjoner nawilża owady, by nie były suche i się nie łamały.

- Preparuję je na styropianie - mówi pan Wojtek. - W ciało wbijam prostopadle szpilkę entomologiczną, przy czym chrząszcze przebijam przez prawą pokrywę, a inne owady przez środkową część tułowia. Następnie ustawiam symetrycznie odnóża i czułki. Potem przyklejam etykietę, na której znajdują się dane odłowowe, czyli miejsce, w którym został owad znaleziony i data, a także nazwa łacińska owada - mówi.

Bezcenne

Owadzią kolekcję pan Wojtek przechowuje w gabinecie, część na poddaszu i w garażu. - Moim ulubionym okazem jest rohatyniec malajski (chalcosoma caucasus). Osiąga wielkość od 9 do 13 cm. Samiec posiada trzy rogi: dwa proste, jeden wykrzywiony do góry. Jest spotykany głównie w Indonezji, Malezji i Tajlandii. Ten chrząszcz mnie zafascynował, chociaż wcale nie jest efektowny. Jest za to duży, czarny i ma piękny połysk. Wytatuowałem go sobie na ręce, bo od niego zaczęła się moja pasja. Wciąż mnie inspiruje.

Rohatyniec malajski nie jest zbyt cennym okazem, to wręcz jeden z pospolitszych owadów w Azji. Najbardziej wartościowym eksponatem w kolekcji pana Wojciecha jest Telotoma hayesi.

- To wielki chrząszcz, który występuje na Wyspach Świętego Tomasza i Księżyca, u wybrzeży Afryki. Jest endemitem - to oznacza, że żyje tylko na tych małych wyspach. Mam bardzo duży okaz w kolekcji i jestem z niego dumny. Dostałem go od znajomego, który przed laty był na wyspie. Mieszkańcom pokazał zdjęcia chrząszcza. Tubylcy byli trochę zaskoczeni, że ktoś chce płacić za owady. Dla nich to był świetny interes - opowiada Wojtek.

Kolekcjoner zwraca uwagę, że dziś wiele owadów traci swoje siedliska. Nie sprzyjają im zanieczyszczenie środowiska, szkodliwe praktyki rolnicze, inwazyjne gatunki, zmiany klimatu, czy wymieranie innych gatunków, od których same zależą.

Tymczasem z każdym zniszczonym owadem tracimy kolejny kawałek układanki żywego świata.

- Lasy tropikalne są wycinane pod plantacje palmy olejowej. Dlatego wiele gatunków owadów bezpowrotnie przepadło. Tak stało się między innymi z kultowym chrząszczem Xixuthrus heros z Fidżi, uznawanym dziś za gatunek wymarły. Współczesne okazy tego chrząszcza pochodzą ze starych kolekcji. Ich ceny przekraczają 10 tysięcy dolarów - mówi Duda.

Z całego świata

Kolekcjoner sprowadza owady z Afryki, Ameryki Południowej, Azji. Często kupuje więcej sztuk, aby móc się wymieniać lub odsprzedać. A ceny owadów też są różne: od kilkunastu do kilkunastu tysięcy złotych. Trafiają się też bardzo rzadkie okazy, które kosztują dużo więcej.

Które owady najbardziej go fascynują?

- Chrząszcze - odpowiada zdecydowanie.

I ciągnie: Dla laików często wyglądają jak karaluchy, ale dla mnie są piękniejsze niż najbardziej kolorowe motyle. Zbieram głównie tropikalne albo europejskie okazy. Mam również zbiór polskich chrząszczy, jednak wiele krajowych gatunków jest pod ochroną. Mam też kolekcję polskich motyli, oczywiście również bez gatunków chronionych. Czasem jestem zapraszany do szkół na lekcję o owadach. Ciekawie jest zestawić polską pszczołę z tropikalną, albo naszego żuczka gnojarka, który ma wielkość centymetra z Heliocopris dominus, który żeruje na odchodach słonia i ma wielkość pięści - opowiada Duda.

Kolekcjonera fascynuje także zielony południowoamerykański chrząszcz Psalidognathus friendi. Od długiego czasu jego podgatunek z Wenezueli jest jednym z niedoścignionych marzeń Wojtka. Dotychczas owady te były pozyskiwane z Kolumbii, ale od pewnego czasu obowiązuje zakaz ich wywożenia z kraju. Chrząszcz ten ma wyjątkowe kolory: od zielonego, przez czerwony, po niebieski. Jego ubarwienie jest zależne od wysokości, na której występuje.

- Są to wyjątkowo duże chrząszcze i wyglądają jak posypane brokatem. Spotykane są także w Peru, ale tam są mniejsze i mają zupełnie inne kolory, na przykład złote.

Kolekcjoner zamyśla się: Mam w kolekcji wiele okazów, z których jestem dumny, ale wenezuelski Psalidognathus friendi sallei to mój święty Graal.

Milion gatunków

Możemy zachwycać się motylami i nienawidzić komarów, ale większości owadów po prostu nie dostrzegamy. To mówi o nas - stworzeniach dwunożnych - o wiele więcej niż o tych, które mają sześć nóg.

Owady są zdecydowanie najbardziej zróżnicowanymi istotami na naszej planecie. Naukowcy wciąż mają trudności z określeniem, jak wiele gatunków istnieje. Do tej pory nadano nazwy około milionowi gatunków owadów, ale uważa się, że do odkrycia pozostało znacznie więcej.

W jaki sposób pan Wojciech pozyskuje eksponaty do kolekcji?

- Początkowo szukałem kontaktów wśród starszych kolegów-kolekcjonerów, którzy znali giełdy owadów w Czechach, we Francji i Włoszech. Próbowałem pozyskać od nich wiadomości, dopytując co, gdzie i jak, ale nie zawsze chcieli się ze mną podzielić tajnikami wiedzy - opowiada wieliczanin. - Momentem przełomowym dla mojej kolekcji było poznanie przez internet pewnego chłopaka z Peru, który mieszka w rejonie puszczy amazońskiej. Odławiał owady i zapytał, czy chciałbym je kupić. Okazy te zrobiły furorę. Peruwiańczyk zebrał dla mnie okazy chrząszcza z rodzaju Macrodontia cervicornis. Na giełdach spotykało się te chrząszcze w rozmiarze 12-14 cm. Tymczasem te, które od niego kupiłem, miały 15-16 cm! To były prawdziwe giganty. Kolekcjonerzy zabijali się o nie. Dzięki temu pozyskałem do kolekcji i na wymianę kilka tysięcy owadów z różnych stron świata. W ten sposób udało mi się też wywalczyć pewną pozycję na rynku kolekcjonerów.

Wyhodować chrząszcza

Największy chrząszcz żyjący w Polsce to jelonek rogacz (Lucanus cervus). Osiąga wielkość do ośmiu centymetrów, czyli dość pokaźną - ale wciąż jest sporo mniejszy od żyjących w strefie subtropikalnej goliatów.

Te urocze chrząszcze ze względu na wielkość i wagę są pretendentami do tytułu najcięższych owadów na świecie. Samiec tego gatunku może mieć nawet 11 cm długości i ważyć 100 gramów! Nic dziwnego, że pan Wojtek zapragnął samodzielnie wyhodować okazy do swojej kolekcji.

- Takie owadzie hodowle są bardzo rozpowszechnione w Azji, zwłaszcza w Japonii, Tajwanie i Korei Południowej. Udało mi się stamtąd ściągnąć żywe larwy chrząszczy. To był na przykład Dynastes hercules ogromny chrząszcz, który osiąga nawet siedemnaście centymetrów długości.

Pan Wojtek przyznaje, że hodowanie chrząszczy to żmudna praca.

Rozwój owada od jajeczka, które ma wielkość połowy tic-taca, do postaci dorosłej trwa nieraz dwa lub trzy lata.

- Najpierw przygotowywałem specjalne podłoże, na które składały się trociny z drzewa liściastego - dębu lub buku - mówi. - Trzeba je było odpowiednio sfermentować z mąką i drożdżami przez trzy-cztery miesiące. W ten sposób powstawała czarna próchnica nasycona proteinami, którymi żywiły się larwy. Największe chrząszcze jakie dało mi się wyhodować to były dwa 14-15-centymetrowe herkulesy. Żyły około trzech miesięcy, a potem trafiły do mojej kolekcji - wspomina.

Duża część tropikalnych chrząszczy to gatunki aktywne nocą. I podobnie jak ćmy, chrząszcze lecą do światła.

- Pamiętam, że pewnego razu wylazły mi z jakiegoś pudełka. Żona akurat otwierała bramę garażową. Kiedy nacisnęła guzik, zaświeciła się lampa. A wtedy zwabiony światłem jeden chrząszcz przyleciał i usiadł jej na ramieniu. Miał jakieś... siedem centymetrów - opowiada kolekcjoner.

Cóż, chyba trudno pokochać stworzenia, które żądlą, tną, bzyczą i wyglądają naprawdę dziwnie.

Jednak chociaż niemal nie dostrzegamy ich istnienia, prawda o owadach jest boleśniejsza niż ukąszenie komara: one poradzą sobie bez nas, ale my bez nich - absolutnie nie. Pan Wojtek pokazuje, że owady są piękne, ciekawe. I jeszcze swoją pasję inspiruje do tego, by zrozumieć, jakim cudem jest nasza planeta.

Jesteśmy szczęściarzami. Warto o tym pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska