Od porażki rozpoczęli 2016 rok piłkarze Wisły, tracąc komplet punktów we Wrocławiu. To ich szóste z rzędu przegrane spotkanie, a piąte kolejne, w którym nie strzelili nawet gola. Na początek ligowej wiosny mieliśmy zatem w wykonaniu „Białej Gwiazdy” falstart.
Zanim rozpoczął się mecz Śląska z Wisłą, zmarzniętych kibiców rozgrzewała piosenkarka Cleo. Fani przyszli jednak na stadion przede wszystkim zobaczyć dobry futbol, a ten mieli zapewnić m.in. debiutanci. Zarówno w Śląsku jak i Wiśle wystąpiło od początku po trzech takich zawodników. W ekipie gospodarzy byli to: Lasza Dwali, Ryota Morioka oraz Andras Gosztonyi. W Wiśle znalazło się miejsce dla: Rafała Pietrzaka, Witalija Bałaszowa i Zdenka Ondraska. W bramce sezon rozpoczął natomiast ostatecznie Michał Miśkiewicz.
We Wrocławiu niezwykle ciepło przyjęty został Tadeusz Pawłowski. Kibice nie tylko skandowali jego nazwisko, ale też przygotowali specjalną sektorówkę z jego podobizną i hasłem: „Wojownik śląski, legendarny mistrz Polski - Tadeusz Pawłowski”.
Pierwszy kwadrans był wyrównany. Obie strony szukały swojej szansy, ale na pierwszą naprawdę dobrą okazję przyszło poczekać do 17 min. Z bliska strzelał Zdenek Ondrasek, ale Mariusz Pawełek wyciągnął się jak struna i odbił piłkę na rzut rożny. Śląsk na swoją szansę pracował do 33 min. Nie była to zresztą nawet jakaś świetna okazja. Z kilkunastu metrów uderzał Japończyk Morioka, ale nie trafił w bramkę.
W 41 min Zdenek Ondrasek zgrał głową piłkę do Rafała Boguskiego, a ten trafił do siatki Śląska. Radość wiślaków nie trwała długo, bo sędzia gola nie uznał, odgwizdując słusznie spalonego. Pierwsza połowa zakończyła się zatem remisem z lekkim wskazaniem na Wisłę, która miała nieco więcej z gry.
Drugą część goście rozpoczęli z animuszem. W 52 min przeprowadzili składną akcję, zakończoną strzałem Rafała Boguskiego, po którym Śląsk uratowała poprzeczka.
Dwie minuty później po akcji Witalija Bałaszowa w polu karnym piłkę dostał Zdenek Ondrasek, ale strzelił tuż obok słupka.
Śląsk obudził się po kwadransie drugiej połowy. W 66 min wrocławianie nawet strzelili gola (Morioka), ale i tym razem sędzia odgwizdał spalonego.
Chwilę później znakomitą sytuację miał Bałaszow. Przed sobą miał tylko Mariusza Pawełka, ale strzelił zbyt słabo, by zaskoczyć bramkarza Śląska.
W 79 min po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w pole karne błąd popełnił Maciej Sadlok, który zagrał piłkę tak, że ta spadła wprost na głowę Tomasza Hołoty, a ten spokojnie strzelił obok zaskoczonego takim obrotem sprawy Michała Miśkiewicza.
Wiślacy jeszcze rzucili się do ataku, próbując odrobić straty, ale Śląsk mądrze się bronił i utrzymał nikłe prowadzenie do końca.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:0 (0:0)
1:0 Hołota, 79 min.
Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Dwali, Dudu - Hołota, Hateley - Dankowski (73 Ostrowski), Morioka (68 Pich), Gosztonyi (90+1 Grajciar) - Biliński.
Wisła: Miśkiewicz - Burliga, Głowacki, Guzmics, Sadlok - Pietrzak (83 Crivellaro), Uryga - Guerrier (62 Cywka), Boguski, Bałaszow - Ondrasek.
Żółte kartki: Dudu, Hateley, Gosztonyi, Morioka (Śląsk), Guerrier, Guzmics, Sadlok (Wisła)
Sędziowali: Rafał Raczkowski oraz Michał Obukowicz i Kamil Wójcik (wszyscy Warszawa). Widzów: 14 000.
Drugi piątkowy mecz: Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 0:0
Pozostałe mecze 22. kolejki: Górnik Łęczna - Piast Gliwice (sb. 15.30), Cracovia - Górnik Zabrze (sb. 18), Lechia Gdańsk - Podbeskidzie Bielsko-Biała (sb. 18), Lech Poznań - Termalica Bruk-Bet Nieciecza (nd. 15.30), Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (nd. 18), Pogoń Szczecin - Korona Kielce (pn. 18).