Każdy, kto chce się zarejestrować na prześwietlenie w szpitalu powiatowym im. Jana Pawła II w Wadowicach, podchodząc do okienka, najpierw widzi informację o trwającej tu akacji protestacyjnej z hasłem „Dość głodowych pensji” a obok widzi kartkę z informacją ostrzegającą przed opóźnieniam i kolejkami.
- Napisali, że to dlatego, bo robią wszystkie badania zgodnie z przepisami, ale przecież głupi by się domyślił, że celowo wydłużają pracę, żeby wymusić podwyżki. Szkoda tylko, że naszym kosztem - irytuje się Krzysztof, który we wtorek chciał się prześwietlić rentgenem.
Technicy od elektroradiologii zatrudnieni w wadowickim szpitalu weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Już w marcu poprosili, zgodnie z przepisami, o wyznaczenie mediatora z Ministerstwa Zdrowia a następnie plakatowali swoje gabinety, część szpitala i okienko rejestracji. Na razie nic nie wskórali.
Oficjalnie średnie wynagrodzenie techników medycznych, tych od analityki medycznej, RTG, masażystów, techników farmacji, wynosi tu obecnie 2 860, 94 zł brutto.
Sami zainteresowani twierdzą, że zarabiają znacznie niższe kwoty. - 1500 na rękę. Za tyle nie jestem w stanie utrzymać siebie i rodziny - twierdzi jeden z protestujących.
Dodają, że w ogóle średnia pensja zasadnicza w tej grupie zawodowej oscyluje w granicach najniższej krajowej. Grożą, że jeśli się nie dogadają z dyrekcją, to ogłoszą strajk a wtedy mogą nawet nie przystąpić do pracy i tysiące mieszkańców powiatu nie będzie miało gdzie zrobić badań.
- Od 10 lat nie dostaliśmy podwyżki. Pracownia rentgenowska została ostatnio wyposażona w bardzo drogi sprzęt za ciężkie miliony a sytuacja może zmusić nas do tego, że na tych pięknych i nowoczesnych aparatach nie będzie miał kto pracować - mówi technik radiologii. On i jego koledzy zapewniają, że nie chcę aby akcja protestacyjna eskalowała. - Liczymy na pozytywny przebieg mediacji - zaznaczają.
Jeden z nich opowiada, że pięć lat temu wydłużono mu czas pracy o ponad dwie godziny bez rekompensaty finansowej.
- Robimy więc te godziny za darmo - twierdzi.
Nasz rozmówca nie chciał spotkać się z dziennikarzami na terenie szpitala. - Lekarze, ordynatorzy swoje wywalczyli i teraz na nasz protest źle patrzą a niektórzy nawet donoszą dyrekcji o tym, kto „roznosi temat mediom” - tłumaczy.
Niechęć części pozostałego personelu do tematu protestu dziennikarze odczuli we wtorek, gdy jeden z lekarzy próbował ich wyprosić z pełnej ludzi poczekali a nawet z całego terenu szpitala. - Nie ma pan zgody na przebywanie tutaj! Nie wolno robić zdjęć! Co was interesuje jakiś protest? To nasza sprawa! Kogo to w ogóle obchodzi! - irytował się.
Protestujący są innego zdania: „Opinia publiczna powinna zostać poinformowana o akcji protestacyjnej jak i o fakcie, że istnieje zagrożenie wstrzymania pracy” - napisali w liście do mediów.
Beata Szafraniec, dyrektor szpitala im. Jana Pawła II w Wadowicach, podczas sesji Rady Powiatu w ub. tygodniu, uspokajała radnych mówiąc, że sprawa dotyczy tylko 14 osób. Na ich pensje szło by miesięcznie 66 tys. zł. Wg. jej słów domagają się podwyżki o 1500 - 2000 zł dla każdego. - To jest koncert życzeń. Ta kwota na ten moment nie jest możliwa do przeznaczenia przez nas na wzrost wynagrodzeń - przekonywała.
Groźba strajku wciąż wisi w powietrzu.
ZOBACZ KONIECZNIE
W Auchan klientka kupiła torebkę ze swastyką. Produkt natychmiast wycofano ze sprzedaży
Poznaj gwiazdy programów talent show z naszego regionu [ZDJĘCIA]
Mistrzowie parkowania. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać
Fashion from polskie ulice. Nie do wiary, że wyszli tak między ludzi
Trzebinia. Darmowy wstęp na Chechło. Ludzie już odwiedzają zalew. ZDJĘCIA

Architekci rodem z Polski. Wpadłbyś na to?!
FLESZ: Strajk nauczycieli. Egzaminy i matury zagrożone
