Futboliści przebywali na zgrupowaniu w Barcelonie, gdzie przygotowywali się do nowego sezonu (w Szwecji gra się systemem wiosna – jesień). Mieli już zarezerwowany lot z Barcelony do Duesseldorfu, ale zmienili plany, bowiem nie chcieli długo czekać na niemieckim lotnisku na połączenie do Szwecji.
Zdecydowali się wyruszyć inną trasą. Przebukowali bilety i do Borlange polecieli, dzieląc się na grupy, przez Zurych i Monachium (to właśnie tam dowiedzieli się o katastrofie). Dzięki temu uratowali swe życie. Na pokładzie samolotu linii Germanwings było 150 osób. Wszystkie zginęły.
„Wszystkich, którzy chcieli się z nami skontaktować w ostatnich godzinach, uspokajam. Wszystko z nami dobrze, jesteśmy w domu. To był inny samolot” - napisał na Twitterze bramkarz zespołu Frank Pettersson.
„Wysyłamy najszczersze kondolencje dla rodzin wszystkich ofiar tej tragedii. Niech spoczywają w pokoju” - napisał szwedzki klub na swoim oficjalnym Twitterze.
Możemy mówić o ogromnym szczęściu. Od kilku godzin odbieramy telefony od rodzin i znajomych, uspokajając, że wybraliśmy inny lot i wszystko jest w porządku - powiedział trener zespołu Andreas Brannstrom.
- W tym czasie przez Alpy na północ leciały cztery samoloty. My wybraliśmy się trzema z nich i żaden nie należał do Germanwings - zaznaczył dyrektor sportowy klubu Adil Kizil.
Piłkarze dodawali, że podczas odprawy na lotnisku w Barcelonie wiedzieli pasażerów samolotu, którzy później zginęli w Alpach.
Dalkurd FF został założony w 2004 roku przez kurdyjskich imigrantów. Co roku wygrywał rozgrywki, awansując z siódmej do pierwszej ligi (trzecia klasa rozgrywkowa).