- Widziałem tego zaskrońca jakiś tydzień temu, więc musi gdzieś tutaj mieć swoje lokum. Wtedy szybko uciekł, dlatego nie wiedziałem, czy to zaskroniec czy może żmija - wyjaśnia Artur Szkutnik, II trener piłkarzy Siarki Tarnobrzeg i z uśmiechem dodaje: - Mogę więc powiedzieć, że jest mój.
Rzadko udaje się zaobserwować dziką przyrodę w takiej sytuacji, jak w piątek, bo zwierzęta te raczej unikają ludzi. Tym razem było inaczej. Tarnobrzeżanin dostrzegł, jak na podjeździe do garażu sporych rozmiarów wąż zjada ropuchę, a ta bezskutecznie próbuje wyrwać się ze śmiertelnego uścisku szczęk. Zaskrońce zwyczajne są niejadowitymi wężami, żywią się płazami, rybami albo małymi gryzoniami, które połykają bez uprzedniego uśmiercania.
Jak każdy wąż, także zaobserwowany zaskroniec rozszerzał szczęki i bardziej naciągał się na ropuchę, niż ją połykał. Po ponad dwugodzinnej akcji wąż był najedzony.
- Kiedy miał już sytuację opanowaną, wpełzł z trzymaną ofiarą pod samochód i tam spokojnie dokończył dzieła - relacjonował Artur Szkutnik.
