Zdaniem Adama Bartosza, decyzja większości parlamentarnej o odebraniu stopni wojskowych wysoko postawionym oficerom Ludowego Wojska Polskiego jest nie do przyjęcia.
- Tak robią tylko ludzie zawistni i tchórzliwi. Chcą teraz dopaść zmarłych, których nie udało się im za życia sponiewierać - mówi dosadnie były wieloletni dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie.
Nie zabiegałem o stopień
Swój sprzeciw zamanifestował, wysyłając pismo do ministra obrony narodowej, w którym składa rezygnację z nadanego mu w 1966 r. stopnia podporucznika, po odbyciu przeszkolenia w Studium Wojskowym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Stopień podporucznika otrzymałem w okresie, kiedy wedle obecnie obowiązującej, rządowej wykładni, Polska nie istniała - komentuje Bartosz.
Dodaje, że studium wojskowe było obowiązkowe i nie uchylał się od niego. - Jako wzorowy student również i ten przedmiot traktowałem z szacunkiem. Nie zabiegałem o to, aby otrzymać stopień podporucznika. Wykonywałem tylko swoje obowiązki - zaznacza.
Bartosz podkreśla też wielki szacunek do munduru, jaki wyniósł z domu. W piśmie do ministra opisuje historię swojego ojca, który doświadczył aresztowań przez sowietów oraz przesiedleń.
- Przy pełnej świadomości, w jakich warunkach przyszło nam żyć po wojnie, ojciec był dumny, widząc mnie, studenta UJ, w polskim mundurze. I chociaż ojca znowu posadzili w ubeckim kryminale, to był to polski kryminał. Po tym, co przeżyli moi rodzice wcześniej, ta Polska - jaka by nie była, z ubeckimi zwyrodnialcami - była bliską im Ojczyzną. A mnie uczyli do niej miłości - pisze do ministra Mariusza Błaszczaka.
Rezygnację ze stopnia oficerskiego motywuje obawą, że odebranie mu go może nastąpić już po jego śmierci.
- Nie chcę żeby moja rodzina dowiedziała się, że zostałem zdegradowany. Wolałbym, żeby stało się to za mojego życia i na moje własne żądanie - przekonuje Bartosz.
To jest draństwo
Zgodnie z przyjętą przez sejm ustawą degradacyjną, stopnie wojskowe utracą przede wszystkim członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Z dystynkcjami pożegnać się mają także osoby, które kierowały działaniami mającymi na celu zwalczanie polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1943-1956, albo ludzie dokonując drastycznych czynów.
W ustawie wyraźnie zapisano, że utrata albo pozbawienie stopnia wojskowego może nastąpić również pośmiertnie.
Z decyzją parlamentu nie zgadza się wielu ludzi z regionu. Oprócz Adama Bartosza, głośny sprzeciw wyraża także emerytowany wojskowy Edmund Tyszka z Tarnowa. W latach 1971-1991 pełnił służbę w 32. Brygadzie Rakiet Operacyjno-Taktycznych w Orzyszu oraz 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej. Doczekał się tam stopnia pułkownika.
- Ta ustawa to zwykłe draństwo. Kilku młodych ludzi dorwało się do władzy i uważa, że im wszystko wolno. Trzeba być pozbawionym wszelkich uczuć, by degradować ludzi po ich śmierci - oburza się pan Edmund.
Książeczka na pamiątkę
Wszystko jednak wskazuje na to, że Adam Bartosz tak łatwo nie pozbędzie się stopnia oficerskiego. Jak wyjaśnia ppłk Piotr Waręcki z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Tarnowie, stopień oficerski można komuś odebrać jedynie w przypadku rażących nieprawidłowości.
Były dyrektor muzeum czeka wciąż na odpowiedź ministra Mariusza Błaszczaka. Chociaż chce zostać zdegradowany, zaznaczył w piśmie do szefa Ministerstwa Obrony Narodowej, że pragnie zachować na pamiątkę swoją książeczkę wojskową oraz przydzieloną mu kurtkę mundurową.
ZOBACZ KONIECZNIE:
[a]WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska