Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Alarm gazowy przez stare rury

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Piotr Tarsa ma żal, że nikt nie powiedział mu, do czego służyły rury i jakie konsekwencje wiążą się z ich cięciem
Piotr Tarsa ma żal, że nikt nie powiedział mu, do czego służyły rury i jakie konsekwencje wiążą się z ich cięciem Paweł Chwał
Zapach ulatniającego się gazu unoszący się po Tarnowie postawił na nogi służby ratownicze oraz osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo w mieście.

Gaz był wyczuwalny przede wszystkim w rejonie centrum, Starego Cmentarza i linii kolejowej.

- Zapach był bardzo intensywny. Wszystko wskazywało na to, że w mieście doszło do uszkodzenia gazociągu, a konsekwencje tego mogły być bardzo poważne, włącznie z ewakuacją mieszkańców z zagrożonego wybuchem terenu - przyznaje Dariusz Kopeć, dyżurny operacyjny powiatu w tarnowskiej PSP.

Na miasto skierowane zostały patrole strażackie, w tym samochód przystosowany do usuwania skutków awarii chemicznych. W poszukiwanie źródła wycieku zaangażowana była również straż miejska, pracownicy wydziału bezpieczeństwa publicznego magistratu oraz pogotowie gazowe, którego pracownicy odebrali w międzyczasie sporo telefonów od zaniepokojonych mieszkańców.

Ostatecznie po ponad godzinnych poszukiwaniach odnaleziono miejsce, skąd wydobywał się nieprzyjemny zapach. Był to punkt skupu złomu na rampie kolejowej. Gdy strażacy dotarli na miejsce, paliły się składowane tam rury, które próbowali gasić własnymi siłami pracownicy punktu. To oni sami wzniecili czwartkowy pożar, kiedy zaczęli ciąć dostarczone do punktu rury. Te od razu stanęły w płomieniach, gdy tylko spod szlifierek zaczęły wydobywać się iskry.

- Rury dzień wcześniej przywieźli pracownicy dawnego Zakładu Remontowego Urządzeń Gazowniczych z Pogórskiej Woli - mówi Piotr Tarsa, właściciel punktu skupu złomu. Ma pretensje, że nikt nie poinformował go, do czego służyły rury i że nie powinno się ich ciąć, bo mogą być z tego nieprzyjemności. - Zapach, który wydzielał się podczas pożaru, był bardzo intensywny. Mogliśmy się wszyscy potruć. Jeszcze go czuć, mimo że od zdarzenia minął już dzień, a na złomowisku kilkakrotnie działali pracownicy pogotowia gazowego neutralizując go - opowiadał w piątek Tarsa.

Do szpitala z podejrzeniem zatrucia przewiezieni zostali dwaj pracownicy punktu: 24- i 46-latek. Jednak obaj jeszcze w tym samym dniu zostali z niego wypisani.

- Rurami tłoczony był nawaniacz do gazociągów komunalnych. Jest on niezbędny do tego, aby w razie ulatniania się gazu, który przecież jest bezwonny, można było to łatwo stwierdzić - wyjaśnia Andrzej Armatys, kierownik zakładu w Pogórskiej Woli. Rury, które trafiły na złom leżały zdemontowane od kilkunastu lat. Był on przekonany, że w tym czasie zostały całkowicie uwolnione od przykrego zapachu Normalnie nie było go czuć. - O zagrożeniu wybuchem nie mogło być mowy, bo przecież nie palił się gaz, a jedynie izolacja, którą wyłożone były rury. Ogień uaktywnił również nagromadzony w nich nawaniacz - wyjaśnia.

Rury, w obstawie pogotowia gazowego, zostały z powrotem przewiezione do Pogórskiej Woli. Zostaną poddane specjalistycznej utylizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska