Mateusz Kowalak po operacji i wybudzeniu po raz pierwszy od bardzo dawna się uśmiechnął. Przez ostatnie pięć lat zmagał się z bólem, który nie pozwalał mu normalnie funkcjonować i przewrócił do góry nogami życie jego oraz rodziny.
- Nie byłem w stanie pracować. Więcej leżałem, niż chodziłem. Ból był nie do wytrzymania i przeszywał mnie ciągle. Odwiedziłem wielu lekarzy, ale żaden nie był mi w stanie pomóc - opowiada mężczyzna, były żołnierz wojsk saperskich.
Swoje dolegliwości wiąże ze zdarzeniem, do którego doszło na poligonie w Katowicach. Podczas oczyszczania lotniska z niewybuchów oberwał odłamkiem. Nie od razu zaczęło go boleć. - Po kilku miesiącach od tego wydarzenia mieliśmy ćwiczenia na strzelnicy. Przyjąłem pozycję leżącą i już z niej nie wstałem - wspomina 32-latek. To wtedy zaczęła się jego - trwająca aż do wczoraj - męka.
- Moja córka miała wtedy trzy lata. Bardzo chciałem ją nieraz wziąć na ręce i przytulić, ale nie mogłem, bo ból był nie do zniesienia - opowiada przez łzy. Musiał zrezygnować z pracy. Zresztą jego żona również, aby móc się zajmować mężem oraz dziećmi. - Wojsko zostawiło mnie bez pomocy. Na komisji lekarskiej stwierdzili ni mniej, ni więcej, że nic się nie stało - opowiada. Nie dość, że cierpiał fizycznie, to cała ta sytuacja niemal doprowadziła go do załamania nerwowego.
Wczoraj, choć obolały poprzebytej operacji, to z optymizmem patrzył w przyszłość.
- Oceniam, że ból jest już mniejszy o 70-80 procent względem tego, co było wcześniej - przekonywał.
Mężczyzna pochodzi z Lubszy w województwie opolskim. Na oddział neurochirurgii w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie trafił po nieskutecznych, wielokrotnych próbach zniwelowania bólu, które podejmował m.in. poprzez wizyty u rehabilitantów i lekarzy specjalistów. Nie skutkowały też przyjmowane przez niego środki farmakologiczne.
Tarnowski szpital jest liderem w kraju pod względem wszczepiania stymulatorów rdzenia kręgowego. Tego typu operacje realizowane są w Łukaszu już od 10 lat. Urządzenie, które otrzymał wczoraj pan Mateusz, jest jednak wyjątkowe. Jego innowacyjność polega na tym, że automatycznie dopasowuje poziom impulsów i parametry pracy do pozycji ciała i aktywności pacjenta.
- Inne impulsy wysyłane są, gdy stoi, siedzi czy biega, a inne - kiedy śpi. Tradycyjne stymulatory wysyłały impulsy cały czas, niezależnie od tego, co pacjent w danej chwili robił - wyjaśnia sposób działania urządzenia Barbara Jagiełło-Bajer, która z zespołem neurochirurgów przeprowadziła wczoraj pionierski w skali kraju zabieg. Wszczepienie nowoczesnego stymulatora do ciała pana Mateusza poprzedziła wcześniejsza próba, która potwierdziła, że odczuwany dotąd przez niego ból został znacznie zredukowany.
- Jesteście państwo świadkami czegoś, co można nazwać medycyną spersonalizowaną, czyli dostosowaną do pacjenta. Ten stymulator jest kolejnym krokiem milowym w medycynie - przekonuje prof. Andrzej Maciejczak, ordynator oddziału neurochirurgii w szpitalu św. Łukasza. Jak dodaje, ból przewlekły to coraz częstsza dolegliwość, z którą zmaga się coraz więcej osób. - Związana jest nie tylko z cierpieniem fizycznym, ale rzutuje mocno również na psychikę pacjenta. Ból obniża samoocenę i prowadzi do zmian w jego życiu codziennym, łącznie z utratą pracy - dodaje.
Stymulator, który wszczepiono Mateuszowi Kowalakowi, kosztował 20 tysięcy euro. Jego zakup sfinansował szpital, który liczy na refundację przez NFZ.
- Misją szpitala jest pomoc chorym. A ten młody człowiek wymagał, aby pochylić się nad jego losem i spróbować mu pomóc. W końcu całe życie przed nim - mówi Anna Czech, dyrektor szpitala św. Łukasza.
W placówce utworzono specjalny pododdział leczenia bólu przewlekłego, który specjalizować ma się w tego typu zabiegach. Czynione są starania w NFZ o zwiększenie puli dofinansowania, aby pomóc większej liczbie cierpiących.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Autor: Paweł Chwał