Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, iż wymienieni swoją aktywność w samorządach łączą z lukratywnymi posadami w państwowych firmach. A tego władze PiS od jesieni dłużej nie będą tolerować.
- Do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Ci, którzy są w spółkach, są przez nas szanowani, ale nie będą kandydowali - oświadczył Kaczyński.
Te słowa wywołały wewnętrzne rozdarcie u Jacka Łabny (wiceprezes Jednostki Ratownictwa Chemicznego, kontrolowanej przez Grupę Azoty), który jest jednym z tarnowskich radnych o najdłuższym stażu. Mandat sprawuje bez przerwy od 1998 r. Był też wiceprezydentem Tarnowa w latach 1998-2002.
- Tu trzeba poważnego namysłu, bo z jednej strony praca w Grupie Azoty mnie pochłonęła, ale z drugiej chciałbym kontynuować pracę dla miasta, skoro mam opinię radnego inspiratora - nie kryje dumy.
Jacek Łabno przekonuje, że trzyma w szufladach wiele interesujących dla miasta przemyśleń. Gdyby jednak chciał wcielać je w życie, musiałby zrezygnować z posady wiceprezesa spółki, w której pracuje od 1 września 2016 r. No i oczywiście z poborów, które w samym 2017 roku wyniosły 225 075 zł brutto.
Wszystko wskazuje na to, że o miejsce w Sali Lustrzanej bić nie będzie się mógł również Tadeusz Gancarz, kolejny radny (mandat sprawował też w latach 2006-2010), a jednocześnie wiceprezes ds. technicznych w Koltarze - innej spółce córce Azotów. Chociaż nie stracił resztek nadziei na możliwość łączenia pracy w spółce Skarbu Państwa z „harówką” na rzecz mieszkańców.
- Na razie to tylko słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jako człowiek konkretny i poukładany, czekam na dokumenty i wytyczne - mówi w rozmowie telefonicznej.
Gdyby słowa szefa PiS zmaterializowały się jednak w postaci uchwały Komitetu Politycznego PiS, Gancarz raczej nie będzie miał dylematów. Wybierze pracę w spółce, w której w ubiegłym roku zarobił ponad 205 tys. zł brutto.
- Z Koltarem jestem związany przez całe zawodowe życie. Poza tym jestem mocno zaangażowany w duży projekt konsolidacji transportu kolejowego w spółce. Nie wysiada się z pociągu w połowie drogi - przekonuje.
Wyraźnie zwolni też bieg samorządowa kariera radnego wojewódzkiego Grzegorza Kądzielawskiego, który mandat objął w 2015 r., po Józefie Szczurek-Żelazko, mianowanej na wiceministra zdrowia.
Kądzielawski został z końcem czerwca zeszłego roku wiceprezesem Grupy Azoty ds. badania i rozwoju oraz infrastruktury. Teraz powołany został też do władz chemicznego giganta na kolejną kadencję. W pół roku zarobił w spółce ponad 97 tys. zł brutto.
Spać spokojnie mogą na razie inni beneficjenci „dobrej zmiany”. W szranki wyborcze do sejmiku może stawać Ryszard Pagacz - szef miejskich struktur PiS, a zarazem szef oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Podobnie rzecz się ma z Piotrem Wójcikiem - radnym miejskim i szefem KRUS w Tarnowie. Zakaz startu w wyborach nie dotyczy bowiem ludzi pracujących w administracji.
Wybrać radę czy spółkę?
Na tyle wyceniono pracę radnego
Jacek Łabno jako radny oraz szef Komisji Rozwoju Miasta i Spraw Komunalnych pobiera 1968,36 zł miesięcznej nieopodatkowanej diety. Tyle samo inkasuje Tadeusz Gancarz, który kieruje Komisją Sportu, Rekreacji i Turystyki. Z kolei Grzegorz Kądzielawski, radny wojewódzki, a także przewodniczący Komisji Innowacji, otrzymuje 2549 złotych.
Takie wypłaty dają „na państwowym”
Najwięcej w kraju zarabia prezes PKO BP, który miesięcznie inkasuje 264,8 tys. zł brutto. Szef PGNiG otrzymuje 149,8 tys. zł. Dla kierującego Orlenem przygotowana jest pensja w wysokości 142,9 tys. zł. Miesięczne pobory prezesa PZU to 114,8 zł. W naszym regionie w ubiegłym roku najwięcej zarobił dyrektor generalny Grupy Azoty, na którego konto wpłynęło ponad 1,2 mln zł. Prezes Zakładów Mechanicznych dostaje 26 tys. zł brutto.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 5. „Borówka czy jagoda?”
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
