Prokuratura czeka na wyniki wczorajszej sekcji zwłok 79-letniej mieszkanki Starej Wsi koło Limanowej, która zmarła w sobotę. Być może to one rozwieją wątpliwości, czy staruszce można było jeszcze uratować życie, gdyby dyspozytorka z Tarnowa jednak wysłała do niej karetkę. Tymczasem, jak już informowaliśmy, pracownica dyspozytorni wyłącznie na podstawie rozmowy telefonicznej uznała, że pani Janina jest już martwa, a zgodnie z przepisami pogotowie wyjeżdża jedynie, by ratować życie, nie stwierdzać zgon.
WIDEO: Nie wysłali karetki, czy mogli ocalić babcię?
Autor: Andrzej Skórka/Gazeta Krakowska
Wczoraj udało nam się dotrzeć do nagrania z rozmowy, jaką rodzina przeprowadziła z dyspozytorką zgłaszając zdarzenie (fragmenty w ramce obok). Nie pada tam kategoryczne stwierdzenie, że 79-latka jest martwa, a jedynie przypuszczenie, iż to mogło właśnie nastąpić. - Babcia nie dawała oznak życia, ale nie jesteśmy przecież lekarzami. Jak mogliśmy ocenić, nie mając gruntownej wiedzy medycznej, czy da się ją odratować - wzdycha rozgoryczona Dominika Szewczyk, wnuczka zmarłej 79-latki. - Kobieta po drugiej stronie słuchawki zaczęła pytać mojego chłopaka, czy babcia oddycha, czy wyczuwamy u niej puls. A my byliśmy w szoku, może nasze obserwacje nie były właściwe.
Panią Janinę rodzina znalazła nieprzytomną na schodach domu. Siniała, język miała wystawiony na zewnątrz.
- Nie wiedzieliśmy co mamy robić, czy babcię podnieść ze schodów, czy jej nie ruszać. Liczyliśmy, że ktoś nam poradzi przez telefon - zaznacza pani Dominika. - Zamiast tego powiedziano nam, że od zgonów to oni nie są.
Załamany jest również syn zmarłej, Józef Bogacz.
- Mama mimo swojego wieku była w pełni samodzielna. Tego dnia rano aż dwa razy była u sąsiadki po siano dla zwierząt, które hodowała - zaznacza pan Józef. - Nie rozumiem, dlaczego karetka nie przyjechała. A co jeżeli wtedy mamie można jeszcze było pomóc? - dopytuje.
Witold Duda, kierownik Skoncentrowanej Dyspozytorni Medycznej w Tarnowie podkreśla tymczasem, że dyspozytorka trzykrotnie upewniała się co do tego, że kobieta nie wykazuje funkcji życiowych, a zatem jego podwładna dopełniła swoich obowiązków. - Zgodnie z procedurami w sytuacji pewnej śmierci, wystawieniem aktu zgonu powinien zająć się lekarz podstawowej opieki zdrowotnej - mówi Witold Duda.
Śmierć pani Janiny wywołała jednak burzliwą dyskusję w środowisku medycznym. Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego mówi, że sprawa nie jest taka oczywista. - Jeśli nie jesteśmy stuprocentowo pewni, że ktoś nie żyje, nalegajmy na przyjazd karetki - mówi szef sądeckiego pogotowia.
Podkreśla, że osoba nieprzeszkolona medycznie może mieć problemy z wyczuciem pulsu, zwłaszcza u osób starszych. Jego brak, a nawet i czasem brak oddechu nie są wystarczającymi dowodami na to, że człowiek zmarł. Tym bardziej w takiej sytuacji, w której znalazła się rodzina ze Starej Wsi, gdzie emocje uniemożliwiły trzeźwą ocenę zdarzenia.
- Znamy przypadki, gdy pacjenci przeżywali po ponad godzinnej reanimacji - mówi Józef Zygmunt. - Lekarze też się mylą. Wystarczy przypomnieć przypadek kobiety z Ostrowa Lubelskiego, która obudziła się w chłodni zakładu pogrzebowego po 11 godzinach - podkreśla.