Jakub Sajdak, pogromca gryzoni z Tarnowa, który pracuje w firmie deratyzacyjnej zgłoszenie przyjął, spakował sprzęt i ruszył pospiesznie na miejsce. - To było mieszkanie w bloku, ale szczury są bardzo zwinne, żadna rura nie stanowi dla nich przeszkody - tłumaczy pan Jakub. - Klient wyglądał na przerażonego, choć był to młody, dobrze zbudowany 20-letni mężczyzna. Z tego co wiem, to po tym zdarzeniu długo bał się korzystać z toalety u siebie w domu - dodaje.
Dziwnych sytuacji pan Jakub w swojej pracy zawodowej doświadczył znacznie więcej. Ze swoistą armią szczurów musiał się zmierzyć już na początku swej pracy w roli deratyzatora. Firmę, w której pracuje wezwano do budynków gospodarczych w podtarnowskiej miejscowości. Gdy wraz z kolegami przybył do celu, przecierał oczy ze zdumienia.
- Zapamiętam to do końca życia. W pomieszczeniach, gdzie jeszcze niedawno hodowane były świnie, znajdowało się tysiące szczurów. Były to moje początki w tej branży, ale zszokowani byli także koledzy, którzy byli dużo bardziej doświadczeni ode mnie - wspomina pan Jakub.
W budynkach odkryli sieć kanałów, którymi łatwo przemieszczały się gryzonie. Aby zwalczyć wszystkie szkodniki pan Jakub ze swoimi kolegami musiał pracować ponad 2 tygodnie. - Nasz przeciwnik był w dużej przewadze, ale sobie poradziliśmy. Nie liczyliśmy dokładnie, ile ich mogło być, ale przypuszczam, że do 10 tysięcy osobników - dodaje.
Tłumaczy, że ten gatunek zwierząt rozmnaża się wręcz w błyskawicznym tempie. - Samica wydaje na świat potomstwo nawet co 21 dni. Średnio w gnieździe jest 15 sztuk młodych osobników. Więc gdy zostanie choć jedna ciężarna samica, można być pewnym, że niebawem problemy powrócą - podkreśla Jakub Sajdak.
Zima to dla niego najbardziej gorący okres w pracy. Gryzonie, tak szczury, jak i myszy, w tym czasie szukają ciepłych siedlisk. Najczęściej wybierają kanały, ale też piwnice domów, bloków i strychy. Stąd wyruszają do mieszkań w poszukiwaniu pokarmu.
- Wolno żyjące gryzonie choć pozornie wyglądają niegroźnie, są roznosicielami wielu chorób zakaźnych. Są to tak zwane zoonozy. Należą do nich m.in. wścieklizna, dur szczurzy, leptospinoza, włośnica, dżuma czy hymenolepioza - przestrzega Elżbieta Poproch, kierownik Oddziału Nadzoru Sanitarnego z Powiatowej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Tarnowie. - W roku 2014 zarejestrowaliśmy 11 przypadków leptospinozy. Chorzy ulegli zakażeniu podczas prac polowych. Od razu musieli trafić na szpitalne oddziały chorób zakaźnych.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!