Franciszka Gąsiora żegnali w czwartek (2 września) na tarnowskim cmentarzu byli koledzy z drużyny, reprezentanci Polski - Ryszard Skutnik, Janusz Malisz, Józef Wanio, Witold Bejnar, byłe piłkarki Pałacu Młodzieży i Unii Tarnów z Martą Węgrzyn, Pelagią Barnaś i Elżbietą Kumecką na czele. Nie zabrakło przedstawicieli mieleckiej Stali, klubu z którym odnosił wiele sukcesów z medalami MP włącznie.
W imieniu polskich olimpijczyków pożegnał go kolega z olimpijskiej reprezentacji - kapitan zespołu Zygfryd Kuchta.
W uroczystości pogrzebowej wzięli udział przedstawiciele i poczty sztandarowe Związku Piłki Ręcznej w Polsce, Małopolskiego ZPR, Szkoły Olimpijczyków " Khalos Agathos", SP nr 1 im. K.Hofmanowej w której Franciszek Gąsior był nauczycielem i założycielem klasy sportowej.
Żegnali go trenerzy z odkrywcą jego talentu - Stanisławem Majorkiem na czele, sędziowie i działacze piłki ręcznej, honorowy prezes Unii Tarnów 96-letni Janusz Terlecki. Nie zabrakło też młodych szczypiornistek i szczypiornistów Pałacu Młodzieży, dla których Franciszek Gąsior był nie tylko legendą, ale przede wszystkim wzorem do naśladowania.
Franciszek Gąsior - z boiska piłkarskiego i lodowiska na parkiet szczypiorniaka
Zanim został piłkarzem ręcznym MKS-u MDK Tarnów - dzisiejszego Pałacu Młodzieży - z powodzeniem uprawiał inne dyscypliny - piłkę nożną i hokej w klubie obok którego mieszkał, tarnowskim Metalu.
- Jeszcze w wieku juniora występowałem w zespole seniorów. Grałem na środku ataku i trenerzy oraz koledzy z drużyny oceniali mnie wysoko. Namawiali mnie, abym kontynuował piłkarską karierę - wspominał Franek, przez kolegów nie wiedzieć czemu nazywany " Dziunkiem".
Przez pewien czas łączył jeszcze piłkarskie treningi z handballowymi. Przyznawał się, że trenował wtedy po kryjomu przed trenerem Stanisławem Majorkiem. Kiedy tarnowski szkoleniowiec się o tym w końcu dowiedział, nie zgodził się na jego podwójne treningi.
- Zajęcia kolidowały ze sobą. Wiem, że Franek miał talent do futbolu. Trenerzy namawiali go, aby kontynuował piłkarską przygodę. Jestem jednak przekonany, że po mojej sugestii podjął właściwą decyzję, że w futbolu nie osiągnąłby, mimo niewątpliwego talentu, tyle co w szczypiorniaku - wspomina trener Majorek.
Z Tarnowa na igrzyska w Monachium
Tarnowski szkoleniowiec zawsze wysoko oceniał ambicję i wszechstronność Franka, który w karierze występował na pozycji obrotowego, grał na rozegraniu, na skrzydle. Był także znakomitym obrońcą.
- Ceniłem Franka za jego boiskową mądrość. Podejmował zawsze adekwatne do sytuacji decyzje - dodaje trener Majorek.
Franciszek Gąsior w tarnowskim klubie grał przez 10 lat. Wraz z kolegami z drużyny wywalczył awans do II ligi- wtedy zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej.
Został zauważony przez trenerów i działaczy mieleckiej Stali. Z tym zespołem w którym grali m.in. Wojciech Gmyrek i Robert Zawada zdobył wicemistrzostwo kraju, sięgnął po Puchar Polski. Konsekwencją znakomitej formy było powołanie do reprezentacji Polski na IO w Monachium (1972).
Polacy w składzie m.in. z Zygfrydem Kuchtą, Andrzejem Sokołowskim i Andrzejem Lechem zajęli 10.miejsce. Szkoda, że po monachijskich igrzyskach - zaabsorbowany pracą zawodową - zrezygnował z występów w zespole, który cztery lata później pod wodzą trenera Majorka zdobył w Montrealu olimpijski brązowy medal.
Po zakończeniu występów w Stali wrócił do Tarnowa, grał w drużynie Unii, a następnie przez dwa lata był grającym trenerem austriackiego zespołu Bruck an der Mur. Po powrocie z Austrii skoncentrował się na szkoleniu. Pracował najpierw z zespołami młodzieżowym, a następnie z seniorami drugoligowej Unii. Nauczyciel z zawodu, był też założycielem klasy sportowej ze specjalizacją piłki ręcznej w SP nr 1.
Ciężka choroba
Franciszka Gąsiora nie głaskało jednak życie po głowie.
Miał tętniaka- raka węzłów chłonnych. Chorował dwa lata, jego życie już wtedy wisiało na włosku. Brał chemię w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim i jeszcze wtedy tą walkę wygrał. Niestety, choroba znów jednak dała znać o sobie.
- Wstałem z krzesła, upadłem, byłem sparaliżowany. Okazało się, że zaatakował mnie gronkowiec złocisty. Bakteria zjadła mi dwa kręgi. Założono mi dwa sztuczne i od czasu operacji już nie chodzę - zostałem skazany na inwalidzki wózek. Paradoksem jest fakt, że podczas mojej kariery nie doznałem nigdy kontuzji. Choroba nie miała jednak związku ze sportem - mówił Franek.
W trudnych dla niego czasach po śmierci żony opiekowały się nim kochające córki - Agata - szczypiornistka PM i AZS-u Warszawa, Iwona - nauczycielka plastyki oraz syn Maciej - także piłkarz ręczny Unii, Stali Mielec i Wisły Sandomierz.
Nie zapomnieli o nim też byli koledzy z boiska, trenerzy i działacze tarnowskiego szczypiorniaka. Znajomi i przyjaciele organizowali mecze pod hasłem:" Gramy dla Franka" podczas których prowadzone były zbiórki i licytacje. Piłkarze ręczni SPR Tarnów rozegrali także spotkanie z drużyną Azotów Puławy, z którego całkowity dochód przeznaczono na rehabilitację Franka i leczenie.
Będzie nam Go bardzo brakowało. Żegnaj Franku!
FLESZ - Coraz mniej przypadków boreliozy w Polsce
