O pseudoprzewodnikach poinformował ostatnio portal tatromaniak.pl. Zrobił to w kontekście ostatniego zdarzenia, jakie miało miejsce na Gerlachu - najwyższym szczycie Tatr.
W ostatni weekend zabłądziła tam grupa pięciu osób z Polski. Turyści pomylili szlak, weszli na trudny, eksponowany teren. Wezwali pomoc. A że kompletnie nie wiedzieli, gdzie się znajdują, ratownicy musieli ich sporo czasu szukać. Gdy ich zlokalizowano, wezwano na pomoc śmigłowiec, który ich zabrał z feralnego miejsca. Co ciekawe, turyści wybrali się na Gerlach z człowiekiem, który podawał się za przewodnika. Jak się okazało, nie miał on licencji do prowadzenia ludzi w tak trudny teren.
Do akcji ratunkowej doszło na Grani Martina, jednej z piękniejszych, jednak trudniejszych grani Gerlacha. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Turyści - wraz z pseudoprzewodnikiem - cali i zdrowi wrócili na dół.
Człowiek bez licencji
- Osoba prowadząca ratowaną grupę nie jest międzynarodowym przewodnikiem wysokogórskim. Nie mamy także informacji, by posiadała ona jakiekolwiek uprawnienia przewodnickie - oświadczyło Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich.
Stowarzyszenie przestrzegło turystów, by rozważnie dobierali przewodnika, z którym chcą iść w góry. Bo jak widać, można przypłacić to życiem.
Na Gerlach tylko z licencją
Według bowiem słowackich przepisów, na Gerlach można wejść jedynie z przewodnikiem. - I to nie może być zwykły przewodnik tatrzański, ale międzynarodowy przewodnik wysokogórski z licencją, który na Słowacji może prowadzić ludzi w terenie, gdzie nie obowiązują szlaki turystyczne, używać asekuracji - zaznacza Jan Gąsienica-Roj, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich.
Inny przewodnik, czy osoby samotnie podążające, nie mają prawa na Gerlachu się w ogóle pojawić. - Bo to jest zbyt niebezpieczne. Ta góra jest wymagająca, zwłaszcza w warunkach, jakie panowały w ostatni weekend - mówi Gąsienica-Roj, który tego dnia był na Gerlachu. - Było zimo, morko i ślisko. Doświadczony przewodnik nigdy nie zabrałby ludzi w takich warunkach na szczyt przez Grań Martina. Na tę górę nie prowadzi się więcej jak dwie osoby.
Tymczasem pseudoprzewodnik zabrał tam aż pięciu turystów.
Poznasz go po licencji
Na rynku tymczasem pojawiło się sporo ofert przewodników bez licencji. - Zdarzają się sytuacje, że taki jeden wynajmie licencjonowanego przewodnika, pójdzie z nim na Gerlach, a potem wymyśli sobie, że przecież i on mógłby tam poprowadzić ludzi. Ich oferty są oczywiście tańsze i tym kuszą klientów - mówi Gąsienica-Roj.
Dodaje on, że winni są sami sobie także turyści. - Bo nie sprawdzają, czy taki człowiek na licencję i doświadczenie. Mnie, jak pracuję jako przewodni długie lata, niewiele osób spytało o okazanie legitymacji przewodnickiej - mówi i dodaje, że to tak jakby wsiąść do taksówki, którą prowadzi kierowca bez prawa jazdy. - To po prostu niebezpieczne - mówi.
TPN pilnuje szlaków
Po polskiej stronie Tatr wykwalifikowanego przewodnika musi posiadać każda zorganizowana wycieczka szkolna. Straż parku w Polsce bardzo pilnuje tego obowiązku - głównie z uwagi na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży, a nie chęć zysków z mandatów.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska