Wiosna w Tatrach kojarzyła się ze śpiewem ptaków, tropem niedźwiedzi na resztkach śniegu i krokusach, których masowe kwitnienie wszystkich zachwyca. Niestety, zachowanie osób, które odwiedzają Tatrzański Park Narodowy ma coraz mniej wspólnego z turystyką i podziwianiem przyrody. Zabawa, muzyka w głośników telefonów i bezprzewodowych głośników, picie alkoholu i palenie papierosów to przykra codzienność na tatrzańskich szlakach. Osoby, które idą w góry zdają nie mieć najmniejszego pojęcia, gdzie wchodzą i jak powinni się zachowywać.
Porozrzucane butelki po alkoholu i napojach
Wiosną topiący się śnieg odkrywa to, jakiego pokroju ludzie idą w Tatry. Pełne opakowanie są w stanie wnieść, ale puste zdaje się za bardzo ciążyć. Butelki i puszki po alkoholach znaleźć można już nie tylko schowane pod kamieniami i korzeniami drzew. Teraz zaczynają wystawać tuż przy szlaku w miarę tego, jak ubywa pokrywy śnieżnej.
- I co mi zrobisz? Będę robić, co mi się podoba - to jedyny fragment bełkotliwej wypowiedzi, jaki nadaje się do cytowania zapytanego “turysty” o powód rozrzucania puszek po wypitym piwie.
Turyści śmieci potrafili wyrzucić także do zakratowanego groty powstałej w Dolinie Białego na skutek działalności górników poszukujących uranu.
Tatry jak wielka palarnia papierosów
Idziesz w Tatry pooddychać świeżym, górskim powietrzem? Zapomnij o tym. Co krok na szlaku mija się osoby palące papierosy. Smród niesie się na kilka metrów. Najgorzej jest w miejscach z ławeczkami i widokowych. Tu nie tylko śmierdzi od papierosów, ale wszędzie pod nogami leżą niedopałki.
Tu zwracanie uwagi też nie ma najmniejszego sensu, bo przecież będą palacze robić sobie co chcą, a to, że jest zakaz? Kto tego przestrzega?
Agresja słowna i fizyczna
Są jednak w Tatrach ludzie, którym zależy na przyrodzie i chcą, żeby park narodowy przetrwał dla kolejnych pokoleń. Tacy zwracają uwagę źle zachowującym się turystom. Niestety, muszą się liczyć z przykrymi doświadczeniami.
- Wyzwiska to oczywiście standard. Palący w Tatrach, pijący i chodzący poza szlakami, to ludzie, którzy mają wybitnie mało kultury osobistej, co bardzo szybko wychodzi w trakcie rozmowy. Ostatnio jednak same wulgaryzmy, to za mało. Pojawiły się groźby, skracanie dystansu, żeby uderzyć. Trzeba było pokazać gaz, żeby agresor się uspokoił. Wtedy skończyły się groźby, a zamiast wulgaryzmów pojawiło się słowo “pan”.
Jest jednak sposób, aby uniknąć nieprzyjemnych zajść. Nie podobają ci się przepisy obowiązujące na terenie TPN? Po prostu tam nie idź.
