To był prawdziwy dramat
Katarzyna Kuczyńska z OTOZ Animals przyznaje, że to co zastała w gospodarstwie starszego pana w Głębowicach, nie jest łatwe do opisania.
- Było widać, że nikt się końmi nie zajmował od dawna - mówi Katarzyna. - Bramki przed boksami stwarzały zagrożenie dla życia koni. W każdej chwili mogły włożyć tam nogę i ją złamać, a to dla konia jest wyrokiem śmierci - tłumaczy. W miejscach, gdzie zwierzęta przebywały 24 godziny na dobę, pełno było także wystających, metalowych elementów. Konie nie były w ogóle pielęgnowane. Dostawały zbyt mało jedzenia. Groziła im śmierć głodowa.
Gospodarz chciał zarobić
Właściciel koni podczas interwencji inspektorów twierdził, że końmi się nie zajmował, bo bał się do nich podejść. Kiedyś prowadził przedsiębiorstwo, które dobrze prosperowało i miał pracownika do opieki nad końmi. Kiedy zbankrutował, nie stać go było na utrzymanie personelu. Mówił, że zwierzęta chciał sprzedać, ale nie znalazł kupca.
- Jeden z koni nie miał paszportu, czyli dokumentu potwierdzającego jego pochodzenie, wiek. Takiego zwierzęcia nie da się sprzedać - tłumaczy Kuczyńska. - Na szczęście udało nam się wytłumaczyć mu, że dla zwierząt lepiej będzie, gdy odda je w ręce ludzi, którzy potrafią się nimi zająć - dodaje.
Konie trafiły do ośrodka Ikarion w Bobrku, zajmującego się m.in.hipoterapią i rehabilitacją dzieci. Mają swoje boksy, plac do biegania i codzienne porcje jedzenia. Pracownicy ośrodka przyznają, że czeka ich ciężka praca, aby oswoić Jaspara i Juventusa, mimo że nie są agresywne.
Pewnie zostaną w Ikarionie
Jaspar to siedemnastoletni wałach, który kiedyś służył do rekreacji. Jest spokojny, dostojny i przyjazny. Juventus to konik młody, zaledwie sześcioletni, troszkę "wypłoszony" i mocno zaniedbany.
- Chcemy, aby wreszcie miały normalne, radosne życie i cieszyły się nim, bo na to zasługują - mówi Katarzyna Kuczyńska. - Ośrodek w Bobrku jest zainteresowany adopcją tych koników, ale czeka nas sporo "papierkowej" roboty, aby uregulować ich sytuację. Jesteśmy na etapie wyrabiania dokumentów dla Juventusa.
Byłemu właścicielowi koni nie grozi odpowiedzialność karna, ponieważ dobrowolnie oddał zwierzęta.
Co robią Animalsi
W oświęcimskim schronisku jest 37 kotów i 32 psy. Wiele z nich zostało podrzuconych lub trafiły tu w wyniku interwencji u nieodpowiedzialnych właścicieli. W połowie grudnia do schroniska trafił kundelek Lesio. Został znaleziony nieprzytomny w okolicy głównej drogi. Wytropił go inny pies idący z panem na spacer. Lesio został prawdopodobnie potrącony przez samochód. Miał kilka złamań kończyn i przeszedł dwie poważne operacje.
Niedawno pracownicy schroniska walczyli o życie wycieńczonego i zjadanego żywcem przez larwy kundla. Pies miał owinięty sznur wokół głowy, więc prawdopodobnie ktoś przywiązał go w odludnym miejscu. Całe ciało pokrywały rany, w których zalęgły się larwy. Muchy miał nawet w oczach.
Na stronie internetowej: www.otozanimalsoswiecim.pl można znaleźć więcej informacji.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+