Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr, który łączy cztery pokolenia

Halina Gajda
Halina Gajda
Najmłodsi mają niewiele ponad dwadzieścia lat, najstarsi przekroczyli osiemdziesiątkę. Zachowują się, jakby byli kochającą, wielopokoleniową rodziną. I nie ma w tym żadnego scenicznego udawania.

To żona kazała mi iść do tego teatru - mówi Stanisław Pastuszak, 84-latek z Gorlic. - Ślubnej nie wypada się sprzeciwiać - dowcipkuje.Jest po kilku poważnych operacjach, zawałach, w trakcie leczenia poważnej choroby płuc. - Lekarz mi powiedział, że teatr lepiej na mnie działa, niż te wszystkie lekarstwa - dodaje już z powagą.

Pan Stanisław jest jednym z filarów teatralnej trupy „Otwarte Drzwi”. Owszem, są amatorami, zdarza się im zapomnieć kawałka kwestii, ale gdy tylko niebezpieczna cisza wisi w powietrzu, ktoś usłużnie podszeptuje właściwe słowa. To teatr niezwykły, bo czteropokoleniowy. Najmłodsi dopiero co odebrali swój pierwszy dowód osobisty, najstarsi liczą sobie po 80 lat i więcej. Ale i oni na scenie zapominają o danych z metryki. W niedzielę znowu pokazali się przed gorliczanami w znakomitej formie.

Występ na scenie to też gimnastyka umysłu i ciała
W przeddzień premiery spotykamy się z całym zespołem. Atmosfera na scenie daleka jest od napięcia, to raczej sympatyczna, przedpołudniowa kawa z dobrą sąsiadką. Ze szczyptą nieszkodliwych plotek, kilkoma uwagami o pogodzie, broń Boże - żadnego narzekania, skarżenia się na łamanie w kościach czy inne bóle wątroby.

Anna Grębla, lekko po sześćdziesiątce, pracowała jako pielęgniarka. Wielką wagę przywiązuje do szczegółów. Gestykuluje, półgłosem powtarza sobie rolę. Zdyscyplinowana - gdy reżyserka mówi, że trzeba uważać, żeby zbyt głośno nie stukać obcasami o podłogę, instruuje innych: „trzeba chodzić tak: palce-pięta, palce-pięta”.

- Spaceruję po mieszkaniu, od pokoju do pokoju, czytam sobie głośno tekst - by wiedzieć, czy dobrze intonuję, czy nie. Pokrzykuję, kiedy trzeba - opowiada. - Słyszę pukanie do drzwi mieszkania. Otwieram, a za progiem sąsiadka. Widać, że bardziej zaniepokojona niż zdziwiona. Pyta, czy wszystko u mnie w porządku, bo głośno jakoś u mnie, że na schodach słychać - dodaje z uśmiechem.

Do teatru trafiła jak większość grupy seniorów - przez chór z Uniwersytetu Złotego Wieku. - Gdy zobaczyłam ogłoszenie o naborze do teatru, ani chwili się nie zastanawiałam - oświadcza. Pan Stanisław przygląda się wszystkiemu z boku. - Zdrowie mi szwankuje, ale nie potrafiłbym ich zawieść. Przychodzę. I od razu lepiej się tu czuję - zachwala.

Najmłodsza aktorka jest jak najlepsza wnuczka
Teresa Klimek, reżyserka spektaklu, z amatorską trupą pracuje od czterech lat. - Kiedyś sama grałam w takim teatrze. Marzyłam, żeby zrobić podobny - wspomina reżyserka.

Gdy zaczyna opowiadać, po co i komu taki teatr, na scenę wbiega lekko zdyszana najmłodsza w zespole Gabriela Wałęga. Drobniutka blondynka śmiga pomiędzy seniorami, raz po raz rzucając się któremuś na szyję z głośnym: buziak na powitanie. Seniorzy ściskają ją mocno, jakby witali się ze swą własną, najukochańszą wnuczką. - Dla tych chwil warto pracować. Tu wiek nie ma znaczenia, jedni uczą się od drugich cierpliwości i wzajemnego szacunku - podkreśla Teresa Klimek.

Zanim zaczną próbę - obowiązkowe ciacho dla wszystkich. Pilnuje tego Teresa Liana. Piecze domowe specjały, by wszystkich nimi uraczyć. - Trema? Jaka trema! Jak by to wyglądało! Przecież ja mam 73 lata - śmieje się pani Teresa. - Poza tym tremę widać na zdjęciach i nagraniu. Jak potem takie pokazać rodzinie? - dowcipkuje.

Co mi tam, niech sobie myślą o mnie, co chcą!
Grażyna Klim bryluje niczym urodzona aktorka. A to do pana Stanisława się przysiądzie, a to do Andrzeja Szufy, poszepce chwilę z panią Anną, pochwali ciasto od pani Teresy. - Ach, tutaj to ja akumulatory ładuję - cieszy się. - To mi tyle siły daje, że nawet nie wiem, jak to powiedzieć - cieszy się.

Kiedyś szła przez miasto. Zaabsorbowana, nawet nie zdawała sobie sprawy, że cały czas gestykuluje. - W pewnym momencie wypaliłam na całe gardło: „co tu robić na tej wsi” - opowiada, głośno się śmiejąc. - Dopiero wtedy spostrzegłam, że przygląda mi się jakiś facet. Myślę: co mi tam, nie znam go, niech mnie ma za wariatkę - dodaje.

Przechodzień myśli jej odgadł, bo popukał się sugestywnie po głowie. Ona zaś ani odrobinę się tym nie przejęła. Przygody z teatrem ani myśli kończyć. Na poczet przyszłych sztuk myszkuje po ciucholandach, a gdy coś wpadnie jej w oko, kupuje. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy się przyda nowa suknia lub bluzka. - Na emeryturze jestem bardziej zajęta niż w pracy - śmieje się. - Uwierzy pani, po sześćdziesiątce nauczyłam się pływać. Zaraz po próbie idę na basen - oświadcza z rozmachem.

Nawet amatorski teatr musi być różnorodny

Ich sztuka - Mistyfikacja na podstawie „Next ex” Juliusza Machulskiego - to opowieść o tym, jak ojciec rodziny poszukuje idealnego męża dla swojej córki. Ta nieustannie przyprowadza do domu narzeczonych, ale w oczach tatusia żaden się nie nadaje. - Po serii trudnych pytań z dziedziny literatury, polityki, języków obcych, zazwyczaj odpadają z pretendowania do ręki jego córki. Dziewczyna wymyśla szatański plan. Pokonuje ojca jego własną bronią - opisuje Teresa Klimek. - Jak się łatwo domyślić, jest przy tym dużo śmiechu - dodaje.

Sztukę przed laty oglądała w teatrze telewizji. - Mieliśmy już dwie kostiumowe, uznałam, że czas na coś współczesnego - tłumaczy. Stanisława Zagata tym razem rolę ma mocno rozbudowaną - ponad dwadzieścia wejść w pierwszym akcie, niewiele mniej w drugim. Lekko zarumieniona, śledzi bacznie, co robią jej koledzy. - Te rumieńce to nie trema. To od kawy - oświadcza. - Muszę się pilnować, żeby nie było spóźnienia - poucza.

Rolę rozpisała sobie na fiszkach. Uczyła się, gdzie tylko się dało - przy śniadaniu, w drodze na zakupy, przed snem. - Chodzę systematycznie na pilates. Doskonale robi na lędźwie. Potem trochę bolą, ale od razu człowiek się zwinniej i płynniej porusza po scenie - zdradza.

Przygotowania, rozpisywanie ról, adaptowanie ich pod możliwości trwały od września. - Zważywszy na to, że część naszych aktorów pracuje, uczy się, to przygotowania nie trwały długo - mówi reżyserka. Premierowy występ zakończył się gromkimi oklaskami.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska