- Brak pracowników do pracy w sadach i na plantacjach owoców miękkich jest większym problemem niż skutki kwietniowych przymrozków - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. Propozycje resortu rolnictwa na temat ułatwień w pozyskaniu pracowników sezonowych z zagranicy w części odpowiadają naszym potrzebom, ale np. wykonywanie testów to duży koszt.
Na to, że testy na COVID-19 są sporym wydatkiem dla portfela gospodarza, wskazuje również samorząd rolniczy. Mowa o kwocie ponad 530 złotych. Jak podkreśla Krajowa Rada Izb Rolniczych, pokrywanie kosztu testów u pracowników sezonowych, jest wyjątkowo obciążające dla niewielkich gospodarstw.
Sprawdź też: Jak dorobić? Na przykład przy zrywaniu truskawek. Oferty pracy sezonowej w Polsce
- Pracownicy sezonowi są zatrudniani na podstawie umowy, płacone są także za nich składki - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Izby. - Osoby przybywające zza granicy do Polski i odbywające podróż służbową, nie tylko są zwolnione z obowiązku kwarantanny, ale też nie leży na nich obowiązek wykonania testu.
KRIR wskazuje również palcem na utrudnioną logistykę przedsięwzięcia. Są bowiem województwa, w których działa tylko jeden punkt wykonujący komercyjne testy. Przykład? Lubelskie.
- Nasze kolejne wątpliwości budzi także termin wykonania badania – po przybyciu na teren gospodarstwa docelowego (czyli pierwszego dnia), skoro na stronie pacjent.gov.pl podano informację, że dwunastego dnia kwarantanny można zrobić test w mobilnym punkcie pobrań - opisuje samorząd. Zaznacza przy tym, że do tej pory żaden mieszkaniec Europy, na którego nałożono obowiązek kwarantanny, nie musiał i nie musi wykonywać testu pierwszego dnia.
- Taki obowiązek względem obywateli z Ukrainy jest dyskryminujący - stwierdza KRIR.
Te agrumenty - z prośbą o zdjęcie z rolników obowiązku pokrywania kosztów testów - zarząd przekazał szefowi resortu rolnictwa. Zaapelował też o zmianę procedur odbywania kwarantanny.
Źródło: KRIR
