Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To najstarszy sklep w mieście

Lech Klimek
Czesław Chmielnik jeszcze za życia stał się legendą gorlickiego handlu. Andrzej Chmielnik z kontynuacji rodzinnej tradycji uczynił podstawę swojej egzystencji.

W swoim notatniku Czesław Chmielnik pod datą 10 lutego 1940 zapisał - "Otworzyliśmy sklep". Jego syn Andrzej po 75 latach zapisuje kolejne karty historii rodzinnego biznesu. Czesław Chmielnik był poznaniakiem, przybył do Gorlic na początku 1939 roku, by założyć filię jednego z wielkopolskich przedsiębiorstw handlowych. Wybuch wojny pokrzyżował te plany, sklep, już jako własny Chmielnika, powstał w czasie wojny. - Pierwszy sklep taty mieścił się przy ulicy 3 Maja 6, która wtedy nazywała się Główna. Założony w czasie okupacji musiał mieć nazwę niemiecką - mówi syn Czesława, Andrzej Chmielnik. - Tato sprytnie obszedł ten wymóg, używając łacińskiej nazwy, sklep nazywał się Elektroferum - dodaje.

W czasie niemieckiej okupacji Chmielnik senior należał do Armii Krajowej, miał pseudonim "Czarny". W jego sklepie można było kupić przysłowiowe szwarc, mydło i powidło czyli po trochu wszystkiego. Sprzedawane były między innymi rowery, które w okresie okupacji były bardzo ściśle reglamentowane, a ich zakup możliwy był tylko dla Niemców i ich kolaborantów. Sklep otrzymał dostawę 27 jednośladów które Chmielnik przekazał partyzantom. Groziły mu za to bardzo surowe konsekwencje. - Uratował go komendant granatowej policji Ferenc - opowiada Andrzej Chmielnik - na oficjalnym druku z pieczęciami Kripo wydał mu zaświadczenie, że wszystkie rowery zostały zarekwirowane ze sklepu przez przechodzący przez Gorlice oddział własowców. Ferenc, mimo że był policjantem z formacji podległej Niemcom, również był powiązany z AK. Jego postawa najprawdopodobniej uratowała Czesława Chmielnika przed śmiercią.

Po wojnie i przejęciu władzy przez komunistów prywatny handel działał dość normalnie do 1948 roku. W tym czasie władze wprowadziły szereg przepisów, które miały na celu wyeliminowanie prywatnych handlowców z rynku. Najdotkliwsze z nich to koncesje i domiary. Liczba prywatnych firm handlowych drastycznie zmalała, co spowodowało znaczne pogorszenie zaopatrzenia ludności we wszelkiego rodzaju towary. Również sklep Chmielnika stał się celem dla władz. - Tato został poinformowany, że jego sklep będzie zlikwidowany - snuje opowieść Andrzej Chmielnik. - Uratowało go to, że zaopatrywał miejscowe zakłady przemysłowe w tak prozaiczne z dzisiejszej perspektywy towary jak kłódki, towar, którego dostarczenie przekraczało możliwości państwowego handlu - kontynuuje. - Dyrektorzy tych zakładów, między innymi Forestu, wystosowali do władz list z prośbą, by nie zamykać sklepu Chmielnika, bo to ich jedyny pewny dostawca.

Sklep Elektroferum jakoś przetrwał okres bitwy o handel. W okresie powojennym Czesław Chmielnik pełnił wiele funkcji w zrzeszeniach kupieckich, do których przynależność była obligatoryjna. Sam powoli stając się legendą gorlickiego handlu, współpracował z takimi tuzami handlowej sceny jak Miklaszewski czy Kosiba. Był też przez pewien czas radnym miejskim i z jego inicjatywy w Gorlicach kursował pierwszy autobus komunikacji miejskiej, a właściwie powiatowej. Autobus ten, jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku, kursował na trasie Biecz - Szymbark. W tamtych czasach sklep zmienił swoją lokalizację, został przeniesiony do budynku na rogu 3 Maja i Narutowicza. W 1960 roku sklep przeniesiono w głąb ulicy Narutowicza, gdzie przetrwał ponad 30 lat. Od roku 1972 w sklepie z ojcem pracował już Andrzej. - Po skończeniu liceum poszedłem na medycynę, ale zrezygnowałem po pierwszym roku, wróciłem do Gorlic, a ojciec wyrzucił mnie z domu - z uśmiechem opowiada Andrzej. - By pozwolił mi wrócić do domu, musiałem napisać do niego list przebłagalny w formie podania, tato się zgodził, przyjął mnie do pracy, ale przez kolejne 10 lat pracowałem za bardzo niską stawkę - z rozbawieniem mówi Andrzej.

W latach siedemdziesiątych sklep powoli się przebranżawiał, nadal było to 1001 drobiazgów, ale coraz silniej ukierunkowywano się na branżę motoryzacyjną. Andrzej wprowadzał innowacje w działaniu firmy, jedną z głównych była szybkość realizacji zamówień klientów. Jak opowiada, przejeżdżał setki tysięcy kilometrów rocznie w poszukiwaniu towaru. W samochodzie silnik wystarczał mu na rok. W 1976 roku stał się pełnoprawnym wspólnikiem ojca, by to się mogło odbyć, musiał wylegitymować się trzyletnim stażem w sklepie i zdać ciężki egzamin w Rzeszowie, który potwierdzał jego umiejętności i predyspozycje do pracy w tej branży. - Zdarzyło mi się, że po całonocnej wymianie silnika, który udało mi się kupić na stacji benzynowej w Ropie, o piątej rano wsiadłem do samochodu i razem z żoną Alicją pojechałem do Poznania po towar - opowiada Andrzej.

Andrzeja i Alicję połączył również sklep. W pewien grudniowy, wigilijny dzień Alicja przyszła do sklepu, by kupić lampki na choinkę. Andrzej zauroczony młodą kobietą powiedział, że lampki oczywiście będą specjalnie dla niej, ale tuż przed zamknięciem sklepu. - Parę minut po 14, już jak sklep był zamknięty, zastukałam do drzwi - mówi Alicja Chmielnik. - Andrzej otworzył, ja bardzo przepraszałam za spóźnienie, a on wręczył mi lampki, a gdy zapytałam o cenę, usłyszałam, że nic, ale muszę się z nim umówić na kawę - kontynuuje z uśmiechem Alicja. - Po chwili wahania zgodziłam się. Zaraz po świętach Andrzej zaprosił mnie na kawę, która okazała się szampanem i pomarańczami. Alicja bardzo przypadła do gustu Chmielnikowi seniorowi, który jak zgodnie mówią Alicja i Andrzej, intensywnie ich swatał. Jego wysiłki okazały się skuteczne, a małżeństwo dobre. Jak w handlu, tak i w swataniu syna Czesław miał dobrą rękę. W roku 1981 Czesław Chmielnik zmarł, a jego syn Andrzej objął sklep samodzielnie. Podobnie jak ojciec działa w zrzeszeniach kupieckich. Dobrze wspomina współpracę z szefem sądeckiego zrzeszenia Stanisławem Sukiennikiem, który świetnie potrafił wprowadzić atmosferę współpracy wśród kupców pochodzących nawet ze zantagonizowanych miejscowości.

Na początku lat 90. ubiegłego wieku Andrzej działał również w odradzającym się w Gorlicach Zrzeszeniu Prywatnego Handlu i Usług, jednak dość szybko wycofał się z tej działalności trochę zniesmaczony postawą niektórych swoich kolegów z branży. Okres przemian ustrojowych w Polsce dla Chmielników łączy się również z kolejną ostatnią już chyba przeprowadzką. Andrzej Chmielnik, na własnej działce przy ulicy Kołłątaja, naprzeciw Kromera zbudował sklep, w którym razem z żoną Alicją kontynuują i kultywują tradycje dobrego handlu, które wpoił im za swego życia ojciec i teść Czesław Chmielnik. Zapytany o to, czy będzie w sklepie kolejny Chmielnik, odpowiedział, że to sprawa otwarta, może któryś z synów, może wnuk, czas pokaże. Sam Andrzej deklaruje, że będzie pracował tak jak jego ojciec do samej śmierci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska