- Niestety przegrywamy mecz - mówi szkoleniowiec Puszczy. - Gratulacje dla Pogoni. Uważam, że zaprezentowaliśmy się z pozytywnej strony, zwłaszcza po przerwie. Nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście plan gry zakładał takie momenty, jakie były w pierwszej połowie. Graliśmy za mało odważnie i nie wykorzystywaliśmy sytuacji, gdy byliśmy przy piłce. Po zmianach zmieniło się to pozytywnie. Nie chcę, by to źle zabrzmiało, ale Pogoń miała trochę szczęścia po golu na 1:1. Brakło nam szczęścia, bo w dwóch, trzech sytuacjach było nieprawdopodobne, jak piłka nie wpadła do bramki. Słaba organizacja przy szybkim ataku przeciwnika spowodowała, że straciliśmy na 1:2 i wracamy z niczym. Tak jednak nie do końca jest, bo są podstawy, na których można budować. Szczególnie nasza postawa po przerwie. Nie mamy się już na co oglądać i na kogo patrzeć. Musimy w każdym meczu walczyć o punkty. Jeśli będziemy się prezentować tak jak dzisiaj, to możemy jednak spoglądać w przyszłość dość optymistycznie nastawieni. Jesteśmy w kryzysie punktowym, ale cieszę się, że zagrali zawodnicy, którzy długo nie grali.
Tułacz mówił też o tym, że kolejny sezon, dla beniaminka z poprzedniego, jest zdecydowanie trudniejszy.
- Zdecydowanie. Będąc drugi sezon w lidze chcieliśmy trochę zmienić sposób funkcjonowania zespołu pod względem operowania piłką - mówi szkoleniowiec. - Zmieniliśmy trochę skład, doszli nowi zawodnicy. Po bardzo dobrym meczu z Lechią pojawiły się urazy. Było ich siedem. Dla takiego klubu jak nasz to bardzo dużo. Zawodnicy wypadli na 7-8 tygodni. Artur Siemaszko dziś zagrał pierwszy mecz, a kontuzję odniósł w połowie lipca. Wejść w kryzys to jedno, a wyjść z niego to druga sprawa. W tamtym roku mieliśmy na tym etapie 10 punktów, a wyszliśmy z tego, więc wszystko jest możliwe. Drugi sezon na pewno jest trudniejszy, bo rywale znają rozwiązania przeciwnika i wiedzą, jak z nim grać. Dziś szczęścia nam trochę zabrakło, ale wierzę, że w kolejnych meczach nam dopisze.
