Dokonywanie odkryć naukowych w żadnej dziedzinie nie jest łatwe. Szczególnie trudne jest jednak w medycynie. Zanim jakieś odkrycie medyczne zostanie uznane i dopuszczone do praktyki klinicznej - jest bardzo dokładnie sprawdzane i wielostronnie krytycznie analizowane.
Typowa droga od idei naukowej do zaakceptowanego odkrycia polega na wykonywaniu najpierw eksperymentów na tkankach hodowanych poza organizmem (in vitro). Podkreślam: używane są tylko same tkanki, a nie zarodki! Następnie są badania na zwierzętach (in vivo), a na koniec próby na ludziach. Wiąże się to jednak z rosnącymi trudnościami.
In vitro można badać, co się chce i jak się chce - takie doświadczenia są mało kosztowne. Doświadczenia in vivo są kosztowniejsze, a obecnie wymagają także uzyskania zgody specjalnej komisji, bo nowe regulacje prawne ograniczyły możliwości eksperymentowania na zwierzętach. Osobiście cieszę się z tego, bo dotychczasowy postęp biologii i medycyny bywał okupiony prawdziwą hekatombą zwierząt doświadczalnych, które ginęły - często w wyrafinowanych męczarniach - dostarczając wprawdzie potrzebnej wiedzy, ale wywołując wątpliwości moralne.
Po badaniach na tkankach i na zwierzętach dochodzi zwykle do konieczności sprawdzenia określonych metod na ludziach.
Bezpieczne badania można prowadzić jako eksperymenty kliniczne. Oczywiście, każdy taki eksperyment prowadzony jest wyłącznie na pacjentach dokładnie poinformowanych o celu i metodzie badania oraz wyrażających zgodę na udział. Typowy schemat takiego badania polega na tym, że pacjentów dzieli się losowo na dwie grupy, z których jedna leczona jest metodą będącą przedmiotem badania, a druga - jakąś inną, wcześniej znaną metodą. Obowiązuje przy tym schemat „podwójnej ślepej próby”: ani leczony pacjent, ani prowadzący badanie lekarz nie wie, kto którą metoda jest leczony! Notuje się tylko i porównuje wyniki.
Jeśli po zebraniu i statystycznym opracowaniu wyników okaże się, że pacjenci leczeni nową metodą szybciej i skuteczniej odzyskiwali zdrowie, niż ci leczeni metodą tradycyjną, to jest to silny argument na rzecz nowej.
Tak to wygląda w łatwych przypadkach.
Zdarzają się jednak przypadki trudne, kiedy przeprowadzane doświadczenia mogą być niebezpieczne dla człowieka. Prowadzenie takich badań jest zabronione. Dotyczy to także sytuacji, w której pacjent byłby ochotnikiem, dobrowolnie godzącym się na wystawianie swego życia na szwank. Lekarzowi przeprowadzić takiego eksperymentu po prostu nie wolno.
W jaki sposób zatem te ryzykowne zabiegi można wprowadzić do medycyny?
Otóż bardzo często decydujące znaczenie mają eksperymenty przeprowadzone przez lekarza na samym sobie. O przykładach takich bohaterskich doświadczeń napiszę w przyszłym tygodniu.