Polscy eksperci tłumaczyli, że Amerykanie mocniej odczuwają wspólnotę z państwem. Nawet z policją są mocniej związani, bo przecież tam szeryfów się wybiera. My w Polsce jesteśmy pod tym względem upośledzeni, gdyż od czasów zaborów dźwigamy balast nieufności wobec władzy.
Zadumałem się nad tymi naszymi obciążeniami. Szukałem w pamięci takiej sytuacji, gdy widziałem w Polsce, jak ludzie bili brawo policji - i znalazłem.
Było to w latach 80. W Krakowie spotykało się wtedy chłopaków pracujących w Ochotniczych Hufcach Pracy. Byli to biedni, zaniedbani chłopcy, którzy w OHP zarabiali i uczyli się zawodu. Niestety, gdy dostawali przepustki, grupowo ruszali na miasto i wtedy, jeśli popili piwa, to lepiej było podczas spotkania z nimi przejść na drugą stronę ulicy (i to szybko). I szła kiedyś taka grupa junaków ulicą Starowiślną. Krzyczeli, ryczeli, potrącali, ludzie rozstępowali się w popłochu. I wtedy zza rogu wyszedł patrol zomowców, którzy bez słowa sięgnęli po pały i zaczęli lać chuliganów. Na ulicy zaległa cisza, w której dudnił tylko łomot zomowskich pał. A potem rozległy się oklaski - ludzie, nie bacząc na sięgający zaborów balast nieufności, klaskali zomowcom, skądinąd też znienawidzonym. Klaskali, bo ktoś dla nich coś załatwił.
Z tym załatwianiem prostych spraw, jak np. poskromienie chuliganów, nasze państwo wciąż ma problem. Nie widać sukcesów, więc oklasków też nie słychać.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+