- Chce ksiądz poprowadzić rowerową pielgrzymkę do Dębowca? - pytam księdza Bartosza Serugę, posługującego obecnie w Kobylance. W odpowiedzi słyszę pewne: - Oczywiście! Okazja do takiej wyprawy zdarza się tylko raz do roku - tłumaczy.
170 minut na rowerze w 170. rocznicę objawienia Matki Bożej
18 września ksiądz Bartosz wyjedzie z pielgrzymami z Kobylanki, sprzed sanktuarium Pana Jezusa Ukrzyżowanego do sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu.
- W tym roku przypada 170. rocznica objawienia Matki Bożej w La Salette. Pomyślałem więc, że dobrze byłoby pokonać tę trasę w 170 minut. Gdyby było nas ze dwadzieścia osób, to byłby piękny dar z okazji 20. rocznicy koronacji figury Matki Bożej Płaczącej. Na razie zgłosiło się 12 osób - tłumaczy dalej.
Nawet do takiej niedługiej wyprawy trzeba się dobrze przygotować. Na stronie parafii już od tygodnia jest ogłoszenie, a wraz z nim informacja o niezbędniku pielgrzyma - rowerzysty. Każdy musi mieć sprawny rower, kask ochronny, ciepłą odzież, pelerynę przeciwdeszczową, suchy prowiant, mapę trasy, telefon komórkowy.
- Uprzedzam pytanie. Zestaw kluczy zabiorę ja, ale może warto byłoby, by każdy pomyślał o zapasowej dętce. Z wymianą sobie poradzimy, ale na szukanie wulkanizatora czasu nie będzie. Na dodatek wypada wtedy niedziela, więc nie widzę szans na znalezienie fachowca - śmieje się.
Pielgrzymem - rowerzystą może zostać właściwie każdy, choć ks. Bartosz twierdzi, że 24-kilometrowa trasa wymaga już pewnego przygotowania.
- Gdy rok temu zacząłem pracę w Kobylance, postanowiłem odwiedzić moich współbraci w Dębowcu. Spojrzałem na mapę, stwierdziłem, że to właściwie niewielka odległość i po wypełnieniu obowiązków w parafii wyruszyłem w tę drogę - tłumaczy.
Pierwszy kryzys przyszedł już na podjeździe w Lipinkach.
- Zapomniałem, że ja mam tylko korzenie w górach - śmieje się ks. Bartosz. - Łososina Dolna to wioska, z której pochodzą moi rodzice. Ja natomiast urodziłem się w Pucku, a wychowywałem w Gdańsku - tłumaczy.
Chcąc ominąć przykre wzniesienie, z powrotem wybrał się przez Cieklin.
- Nie miałem przy sobie mapy, liczyłem, że tam przewyższenia będą łagodniejsze. Przed Cieklinem wiedziałem już, że się myliłem - opowiada duchowny.
Zastrzega od razu, że nie chce straszyć pielgrzymów.
- Ale nie ukrywam też, że po pokonaniu tej trasy przez kilka dni czułem mięśnie w nogach - tłumaczy.
Ojciec Bartosz, jak serialowy Mateusz, a wszystko przez rower
Ojciec „Barteusz” - taką ksywę ks. Bartosz Seruga dostał w Dębowcu na początku swojej posługi kapłańskiej.
- Wszystko przez skojarzenie z serialowym księdzem, który korzysta z roweru, jako środka lokomocji. Tyle że ja nie rozwiązywałem zagadek kryminalnych - śmieje się ks. Bartosz.
Do Dębowca trafił sześć lat temu, na dwumiesięczne wakacyjne zastępstwo. Aby ułatwić sobie posługę, pożyczył więc rower, całkiem podobny do serialowego i tak został Barteuszem, najpierw wśród wiernych, potem też wśród współbraci ze zgromadzenia.
W Koby- lance nikt tak do niego nie mówi, ale pewnie zacznie, po pielgrzymce.
- Nigdy nie jeździłem na rowerze wyczynowo, to zawsze był dobry sposób na trochę ruchu i na wypoczynek po pracy w szkole czy w parafii. Jeśli wybieram się w trasę, to średnio pokonuję około 20 kilometrów - tłumaczy saletyn z Kobylanki.
Ksiądz Bartosz ze swoją grupą wyruszy o godz. 8.
- Zbiórkę zaplanowałem o 7.45 przy altanach koło plebanii. Trasa jest bezpieczna, bo prowadzi gminnymi drogami. Do Dębowca pojedziemy przez Libuszę, Pagorzynę, Osobnicę, i Łazy Dębowieckie. Wrócimy inną trasą przez Józefów, Cieklin i Lipinki - tłumaczy.
Na wspólną modlitwę w podróży ksiądz Bartosz ma dobry pomysł. Na pewno nie będzie jej prowadził w czasie jazdy, trzeba bowiem przede wszystkim skoncentrować się na bezpieczeństwie w podróży.
- Pielgrzymkę rozpoczniemy krótką modlitwą, potem w drodze do Dębowca zrobimy dwa postoje - na odpoczynek i śniadanie. W czasie jednej z przerw odmówimy różaniec, a wracając - koronkę do Miłosierdzia Bożego - mówi ks. Bartosz.
Do Dębowca dotrą przed sumą odpustową.
- To będzie nasz kolejny modlitewny przystanek w podróży - tłumaczy.
Do Kobylanki wrócą około godziny 17.
Papież kazał nam wstać z kanapy i włożyć wyczynowe buty
Ksiądz Bartosz, podobnie jak wielu jego współbraci, nie narzeka na brak zajęć. Rano szkoła, potem posługa w parafii, konfesjonał, msza św., jak również praca z młodzieżą. O tym, że rowerowej pasji jest wierny i znajduje na nią czas, świadczy zachlapany błotem rower.
- Zwykle jeżdżę sam, chociaż zdarza się, że wyciągnę na przejażdżkę mojego współbrata albo młodych, którzy lubią rowerowe eskapady - tłumaczy.
Ostatnio trafili do parku linowego w Siarach.
- Pani sprzedająca bilety była zdziwiona, że ksiądz z młodzieżą przyjechał. Jeszcze większe zdziwienie ją ogarnęło, gdy poprosiłem o bilet i kask: - Żaden ksiądz się u nas nie wspinał po przeszkodach - skwitowała - opowiada ks. Seruga.
Z jazdą na rowerze w sutannie ks. Bartosz problemu nie ma, choć jak twierdzi to mało wygodne. Przyznaje, że pomysł na rowerową eskapadę do Dębowca ma swoje korzenie w pielgrzymce papieża Franciszka do Polski.
- Przecież papież powiedział, żebyśmy wstali z kanapy i włożyli wyczynowe buty. Nawet jeśli jesteśmy praktykującymi katolikami, powinniśmy ciągle od siebie wymagać. Możemy spędzać czas wygodnie albo ruszyć w drogę, której nie znamy, zmęczyć się, spocić, pomóc drugiemu, zacząć przeżywać wiarę w inny sposób, z większym zaangażowaniem - tłumaczy.
Każdy, komu znudziła się już wygodna kanapa, jest ciekawy przygody, ale przede wszystkim chce się modlić i podjąć trud pielgrzymowania, wszystkie informacje znajdzie na stronie parafii w Kobylance: www. kobylanka.saletyni.pl.