https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W cztery oczy na rowerze

Z Julią Pykosz, królową wypożyczanych rowerów, rozmawia Piotr Rąpalski

W ile sekund zmieniasz pękniętą dętkę?
W piętnaście.

Akurat.
Okej. Nigdy jeszcze nie zmieniałam. Mam swoich ludzi.

A chociaż napompować koło umiesz?
Kompresorem na stacji benzynowej.

Przecież to taka moc, że może strzelić.
To trzeba pompować z wyczuciem.

Jak w miłości.
Nawet bardziej. Kobieta ci nie pęknie. Chyba że taka gumowa. Ewentualnie ucieknie z piskiem opon [śmiech].

To jak się zaczęło to Twoje wypożyczanie?
Próbowałam znaleźć pomysł na biznes. Zauważyłam, że wypożyczalni w mieście ciągle mało. Chodziło tylko o to, by nasza była wyjątkowa. I tak się stało, że dostarczamy klientom rowery na telefon.

Autem?
Tak. "Gandalfem". Tak nazywa się mój stary, ale jary golf. Jak ten czarodziej z Tolkiena.

On był szary, a nie stary.
Nie szkodzi. Mój jest czarny.

Ale wcześniej na pewno były inne pomysły na kasę.
Tak. Chcieliśmy robić sportową ligę firm. Zawody w siatkę, nogę czy kosza. W kosza była już za duża konkurencja, w nogę też, a w siatkówkę nikomu się nie chciało grać i pomysł upadł.

Wszystkie rowery macie kradzione?
Jasne. I to z jednej piwnicy [śmiech]. Pierwsze cztery kupiliśmy od kolegi, który robił wycieczki rowerowe do Austrii. A jak zaczęło się kręcić, to zainwestowaliśmy w kolejne.

Czytaj także:**W cztery oczy o podróży**

W kradzione?
Nie. Poszliśmy do internetu.

To daleko?
Nie powiem ci, bo to wiedza tajemna. Ważne, że teraz możemy obsłużyć wycieczkę rowerową nawet na 26 osób.

Ten rower, na którym siedzę, jakiś taki malutki.
To dla dziewczynek albo małych turystek z Chin. Ale nigdy Chińczycy czy Japończycy od nas nie wypożyczyli roweru. Ciężko naraz pedałować, robić zdjęcia i filmować.

A 26 pijanym Angolom rowery wypożyczysz?
Nigdy nie było takiej sytuacji, że ktoś na bani zadzwonił i chciał rower. Raz mieliśmy grupę Holendrów. Chyba z piętnastu. Chcieli na rowerach zwiedzać Kraków od baru do baru. Musieliśmy im to wyperswadować, ale oczywiście nie odprawiliśmy ich z kwitkiem. Zatrudniliśmy przewodnika na rowerze, który obwiózł ich po Kazimierzu, Starym Mieście i bulwarach, a później zaprosiliśmy do nas na Miodową, na grilla i degustację polskich wódek. Byli zadowoleni. Mieli przyjść trzeźwi, ale wyjść niekoniecznie.

I zdarliście z nich trochę kasiurki...
My nie zdzieramy! My nie z tych.

Miejska wypożyczalnia nie psuje wam interesu?
Nie korzystam z niej. Mam swoje dwa prywatne górskie rowery. Jeden stoi tutaj, a drugi jest przypięty do poręczy w bloku, bo klucz pojechał do Chorwacji. Chłopak mi go "zajumał". Nie wiem, czy celowo.

No, a co z tymi miejskimi rowerami?
Baliśmy się, że będą konkurencją, lecz do nas wystarczy zadzwonić, a tam trzeba się zalogować, zapłacić kaucję, a nieraz podchodzisz do stojaka i rowerów brakuje. Czujemy się bezpiecznie, bo bazujemy głównie na obcokrajowcach, którzy pogubiliby się z tą miejską wypożyczalnią.

Niedługo będziecie też musieli wypożyczać kaski, bo się prawo zmieni.
Jestem za. Przekonałam się. Przejeżdżałam przez al. Focha z Błoń pod Cracovię. Drogą dla rowerów. Kierowca nas nie zauważył i było nieciekawie. Uderzył we mnie i w kolegę. Przyjechała karetka. Zabrali mnie do szpitala. Bolało, ale jedyne, o czym myślałam, to to, że mam nieogolone nogi. Siedziałam na chodniku i rozpaczałam [śmiech].

Afera robi się z tym, żeby dzieci w przyczepkach wozić. Na wysokości rur wydechowych.
Przyczepki będą wykorzystywane na trasach rekreacyjnych, a nie na Alejach. Moi znajomi pojechali z psem w przyczepie na krańce Skandynawii. Podobało się im.

Nie wiem jak psu.
Cieszył się. Widziałam film.

I tak puszczacie tych obcokrajowców w miasto bez opieki?
Raz jednemu Holendrowi czy Włochowi pękło koło. Dzwoni, mówi, że jest pod Wawelem i czeka na pomoc. Szkoda, że pomylił zamek z klasztorem w Tyńcu, ale w końcu go znaleźliśmy. Innym razem Belgom podczas deszczu nie chciało się wracać rowerami z knajpy na bulwarach i poprosili o zabranie samochodem. Para Norwegów kazała zawieźć się autem z rowerami do Ojcowa. Pojeździli i odwieźliśmy ich z powrotem.

Co Cię wkurza w Krakowie?
Piesi na ścieżce. Irytujące, skoro mają szeroki chodnik. I jazda ulicą Wrocławską, gdzie rowerzysta ma ciężko.

Poznałem Cię, gdy byłaś barmanką na Reformackiej.
Rozpiłam towarzystwo, poodbierali im prawa jazdy, zrobił się popyt na rowery i zmieniłam branżę [śmiech].

A studia pod nią skończyłaś?
Matematykę finansową.

Ale nuda.
A ty co?

Politologę.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Wojna kiboli w Nowej Hucie: 14 lat za kratami za śmierć nastolatka?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska