- Brak bezpiecznych przejść przez zakopiankę powoduje, że co roku ginie mieszkaniec gminy Mogilany. Tymczasem na autostradach powstają gigantyczne kładki dla zwierząt. Jeśli w budżecie państwa nie ma pieniędzy na kładki dla ludzi, to może znajdą się dla jeleni - mówi Sylwester Szefer, szef Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Mogilany. Uczniowie z gminy już zrobili poroża dla uczestników protestu.
Ludzie mieszkający przy zakopiance żądają: wiaduktu i kładki dla pieszych w Gaju, przejścia podziemnego w Libertowie, świateł na przejściu we Włosani, przejścia dla pieszych przy stacji Arge w Mogilanach.
Podpisy pod petycją w tej sprawie pomagała im zbierać "Gazeta Krakowska". Ostatnio mieli nadzieję, że dwie pierwsze inwestycje będą zrealizowane. Obiecali to Zbigniew Rynasiewicz, pełnomocnik rządu ds. zarządzania infrastrukturą drogową, i Andrzej Maciejewski, wicedyrektor GDDKiA.
Potem realizację 20-milionowej inwestycji, czyli wiaduktu w Gaju, GDDKiA uzależniła od pokrycia połowy kosztów przez samorządy lokalne. Tych jednak na to nie stać.
Mieszkańcy zrozumieli, że Generalna Dyrekcja Dróg wciąż nie ma pieniędzy na przejścia dla pieszych. - Czujemy się oszukani i zdradzeni; zrobiono z nas jeleni - przekonuje Szefer.
Zakopianka. Urzędnicy targują się o pieniądze na bezpieczne przejścia
Wstrzymali ruch na zakopiance [ZDJĘCIA Z 2012 ROKU]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+