Czy na Sądeczczyźnie powinno powstać małe lotnisko pasażerskie? Głosuj w sondzie i wypowiedz się na forum pod artykułem!
Sądecczyzna marzy o posiadaniu dwóch lotnisk. Jedno już ma, Aeroklubu Podhalańskiego w Łososinie Dolnej. Drugie, komunikacyjne, miałoby powstać w Starym Sączu. Wymyślone zostało przez byłego burmistrza tego miasteczka, a obecnie posła Mariana Cyconia.
Te dwa lotniska uzupełniałyby się i każde pełniłoby odmienną rolę. Starosta nowosądecki Jan Golonka zaznacza jednak, że trzeba mierzyć zamiary na siły.
- Stary Sącz to kwestia odległej przyszłości i olbrzymich pieniędzy - mówi starosta.- Minimalny koszt to ćwierć miliarda złotych. Niektórzy specjaliści mówią nawet o pół miliarda. Tam trzeba wszystko zaczynać od początku, czyli wykupu gruntów i przekładania w nowe miejsce ujęcia wody pitnej dla znacznej części regionu.
Wójt gminy Łososina Dolna Stanisław Golonka podkreśla, że lotnisko Aeroklubu Podhalańskiego już istnieje. Trzeba tylko dostosować je do standardu wyższego niż obecny. To wydatek nie setek, ale dziesiątków milionów złotych.
Modernizacja lotniska w Łososinie Dolnej jest wstępnie zapisana w priorytety inwestycyjne Małopolski. Miałyby być przeznaczone na to środki z funduszy europejskich na lata 2014-2020.
Starosta Golonka zastrzega, że modernizacja lotniska nie oznacza przekształcenia w pasażerski port lotniczy, jak np. podkrakowskie Balice. Raczej nie ma mowy o obsłudze w Łososinie regularnej komunikacji powietrznej. Mogłyby tutaj lądować i startować jedynie małe maszyny na kilka, kilkanaście osób ("może ponad 20").
- Najważniejsza jest budowa utwardzonego, betonowego pasa startowego - dodaje wójt Golonka. - Może mieć 800 metrów długości. To wystarczający dystans do lądowań i startów niewielkich samolotów.
Zdaniem prezesa Aeroklubu Podhalańskiego w Nowym Sączu Andrzeja Saraty, który sam jest wytrawnym pilotem, nie tylko długość pasa startowego limituje rozmiary maszyn, które można by bezpiecznie przyjmować i odprawiać w Łososinie Dolnej. Problem stanowią bowiem góry okalające lotnisko. - Większe maszyny nie mogą schodzić ani wznosić się zbyt stromo - nadmienia Andrzej Sarata.
Górskie wzniesienia w rejonie Jeziora Rożnowskiego są zbyt blisko lotniska. Ich obniżenie choćby o kilkadziesiąt metrów byłoby zbyt kosztowne. Poza tym trudno wyobrazić sobie tak radykalne zmiany w krajobrazie, który jest jednym z magnesów przyciągających co roku tysiące turystów na Sądecczyznę.
Wiesław Basta, przewodniczący Rady Powiatu Nowosądeckiego, a zarazem mieszkaniec gminy Łososina Dolna, ocenia, że pierwszy sądecki airport zacznie po 2020 roku regularnie przyjmować samoloty większe niż czteromiejscowe.
Tyle potrzeba czasu, by uruchomić fundusze unijne i stworzyć niezbędną infrastrukturę. Chodzi nie tylko o budowę betonowego pasa, ale też o zamontowanie aparatury, która pozwoli latać w złych warunkach atmosferycznych. Trzeba również zbudować zaplecze socjalne i techniczne dla pasażerów, a także personelu niewielkich samolotów.
Zobacz zdjęcia obchodów święta 3 maja w Krakowie: 3 maja 2013 | Przed II wojną światową
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+