Nie tylko górale, ale także mieszkańcy Zakopanego tworzą hermetyczne środowisko o czym dał znać na ostatniej sesji Rady Miasta Zakopanego jeden z radnych podczas swojej wypowiedzi.
- Pani burmistrz z Krynicy, komendant spod Łodzi, sekretarz z Nowego Targu. To jak Zakopiańczycy są gospodarzami miasta? Czy zarządza pan miastem, gdzie nie ma mądrych ludzi - pytał burmistrza Józef Figiel.
Swoim pytaniem radny sugerował, że na wyższych stanowiskach w Urzędzie Miasta powinni być zatrudniani miejscowi, a nie osoby spoza Zakopanego.
Kto jest godny pracować w Zakopanem?
Słowa radnego Figla oburzyły część radnych i urzędników. W obronie wiceburmistrz staną Bartłomiej Bryjak.
- Jakie mają być kryteria? Jak ktoś się przeprowadził 3 miesiące temu, to już jest stąd, czy nie?
Co, jak żonę ma stąd? Czy może musi rok, lub dwa tu mieszkać? - pytał ironicznie Bartłomiej Bryjak, wiceburmistrz Zakopanego broniąc drugiej wiceburmistrz, która przyjechała z Krynicy.
Wiceburmistrz poddał w wątpliwość także swoje pochodzenie i pytał, czy jest godnym pracować w Urzędzie Miasta Zakopanego.
- Ja tu się urodziłem i wychowałem, ale moi rodzice nie. Za to moi dziadkowie prowadzili schronisko w Tatrach - mówił o swoich przodkach wiceburmistrz Bryjak.
Przyjezdni dużo wnieśli w rozwój Zakopanego
Do słów radnego Józefa Figla odniosła się sama atakowana wiceburmistrz.
- W przepisach kodeksu wyborczego jest zapisane, że kandydując nie trzeba być mieszkańcem danej gminy. Nie jest prawdą, że jak nie jesteśmy mieszkańcami, to nic nie rozumiemy. Jest wielu mieszkańców napływowych Zakopanego, a nie rdzennych. To im trzeba powiedzieć, że nie rozumieją?
Wiele wybitnych osób wpłynęło na rozwój Zakopanego, a nie pochodzili stąd - mówiła Iwona Grzebyk-Dulak, wiceburmistrz Zakopanego pochodząca z Krynicy.
Poziom spadł poniżej krytyki
Słowa radnego komitetu Prawa i Sprawiedliwości nie spodobały się także innym członkom Rady Miasta Zakopanego. Jeden z radnych twierdził, że poziom debaty już niżej nie może spaść. Przyznał jednak, że się pomylił.
- Z przykrością stwierdzam, że nasza debata spadła poniżej pewnego poziomu. Wiele razy mówiliśmy, żeby nie ranić się personalnie, tylko odnosić się do poglądów. Powinny być inne zasady na miłość boską. Takie personalne odnośniki. Tego słuchają ludzie i oceniają. Nie sprowadzajmy debaty do poziomu sprzed iluś tam lat jak były barany - mówił na sesji Marek Donatowicz, wiceprzewodniczący Rady Miasta Zakopanego.
