Pół tysiąca osób podpisało się pod projektem uchwały obywatelskiej dotyczącej przywrócenia przystanku autobusowego na placu Kościuszki w Wadowicach, który zlikwidował burmistrz Mateusz Klinowski.
Propozycja uchwały w formie uchwały obywatelskiej w tej sprawie wpłynęła już do Rady Miasta w Wadowicach. Znalazła się w programie jutrzejszej, wtorkowej sesji Rady.
Do tej pory uchwały trafiały pod głosowanie, jeśli taką propozycję złożyli sami radni, albo burmistrz.
Wzięli sprawę w swoje ręce
Teraz w Wadowicach mieszkańcy postanowili nie oglądać się na władze miasta i wzięli sprawę w swoje ręce.
Wadowiczanie wykorzystali przepisy, które rzadko są stosowane w samorządach.
Niewielu bowiem wie, że do rady miasta można zgłaszać uchwały obywatelskie. By to zrobić, trzeba zebrać minimum 200 podpisów pod propozycją takiej uchwały. - To bardzo dobre rozwiązanie. Nie trzeba prosić burmistrza ani radnych, by wnieśli propozycję mieszkańców do porządku obrad. Inicjatywa obywatelska trafia tam z automatu - mówi mieszkaniec gminy Wadowice.
Jak do tej pory, nikt z tego prawa nie korzystał. Ostatnio pojawiła się jednak pierwsza propozycja.
Zgłosiła ją wadowicka blogerka i aktywistka Elżbieta Łaski. Zebrała blisko 500 podpisów pod uchwałą obywatelską o przywróceniu przystanku autobusowego na placu Kościuszki.
Elżbieta Łaski jest skonfliktowana z burmistrzem Wadowic Mateuszem Klinowskim. Raz nawet spoliczkowała go publicznie. Teraz swoim projektem chce doprowadzić do odwołania decyzji burmistrza z wiosny 2016 roku.
Chodzi o zakaz wjazdu na przystanek autobusowy w ścisłym centrum miasta - tuż przy Rynku i obok szpitala powiatowego - busów prywatnych przewoźników. W tej chwili może to robić tylko jeden bus, opłacany przez gminę.
Przystanek na pl. Kościuszki służył szczególnie starszym mieszkańcom z okolicznych miejscowości, którzy mogli dojechać do szpitala bez przesiadek. Masowo korzystała z niego młodzież, dojeżdżająca do szkół z wiosek pod Wadowicami. Spora część mieszkańców uważa, że taki przystanek, gdzie mogą zatrzymywać się wszystkie busy, jest nadal potrzebny.
- Bardzo wiele osób chce dojechać do centrum miasta do lekarza, apteki czy na zakupy - uważa Elżbieta Łaski.
Dwa lata temu, już po wprowadzeniu tego zakazu przez burmistrza Klinowskiego, doszło w mieście do protestów. Najpierw na ulicę wyszli kupcy, którzy w okolicy prowadzili swoje interesy.
- Tymi busami jeździli starsi ludzie ze wsi leżących na krańcach gminy. Jak ich zabrakło, to nam ubyło klientów. Część sklepów pozamykano, a część musiała się przenieść w inne miejsca. W nas ta zmiana uderzyła bardzo - opowiada jeden ze sklepikarzy.
List otwarty w tej sprawie wystosowało też kilkudziesięciu pracowników Szpitala Powiatowego im. Jana Pawła II. Przekonywali, że zamknięcie wjazdu busów na pl. Kościuszki oznacza dla nich problem z dotarciem do pracy, na przykład na nocne dyżury i jest zmorą dla pacjentów, którzy mają problem z poruszaniem się.
Test dla radnych
Te apele nie wpłynęły jednak na burmistrza Mateusza Klinowskiego, który cały czas podtrzymuje, że to dobry pomysł i o jego cofnięciu nie chciał nawet słyszeć. Jego zdaniem, ludzie są po prostu zbyt wygodni i nie chce się im chodzić pieszo.
- Pasażerowie chcieliby dojeżdżać do samego Rynku, zamiast wysiadać na przystankach oddalonych od niego o 500 metrów. Powrót do poprzednich rozwiązań nie jest jednak możliwy - tłumaczył.
Teraz jednak przeciwnicy jego decyzji znaleźli punkt w ustawie samorządowej, który daje im szansę na wysłuchanie ich postulatów. - Uważam, że to doskonały test dla radnych. Pokażą, czy są z mieszkańcami czy przeciwko nim, stojąc murem za burmistrzem - komentuje Elżbieta Łaski.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
WIDEO: Poważny program - playlista 3 odcinków