Jesienią ubiegłego roku w gminie Wadowice odbyło się referendum w sprawie odwołania burmistrz Ewy Filipiak i rady miejskiej. Inicjatorzy z grupy referendalnej zarzucali jej m.in. nieprawidłowości w pracy organów gminy. Większość głosujących opowiedziała się za odwołaniem urzędującej władzy, ale referendum z powodu zbyt niskiej frekwencji było nieważne.
Teraz na organizującą referendum Inicjatywę Wolne Wadowice magistrat nałożył karę za wywieszanie plakatów informujących o terminie głosowania.
Burmistrz Filipiak opiera swoją decyzję na artykułach 40 i 103 kodeksu postępowania administracyjnego o drogach publicznych oraz uchwale Rady Miejskiej w Wadowicach z 2012 r. dotyczącej wysokości stawek opłat za zajęcie pasa drogowego. Urzędnicy policzyli liczbę i powierzchnię plakatów referendalnych zawieszonych na ulicach od 16 do 23 października w zeszłego roku. Kara za umieszczenie reklam w pasie drogowym bez wymaganej zgody zarządcy wynosi 10-krotność opłaty za zajęcie takowego pasa, co dało kwotę 6 368,40 zł.
Do zapłaty wezwano pełnomocnika grupy referendalnej Zofię Siłkowską. Inicjatorzy głosowania płacić nie zamierzają, odwołali się od decyzji urzędu miasta do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Krakowie. Przekonują, że wadowicki magistrat nie informował wyczerpująco o referendum, a plakaty wyborcze nie są reklamą, więc nałożenie kary jest bezzasadne.
- Traktowanie materiałów referendalnych jak plakatów cyrku objazdowego to jakieś nieporozumienie - zauważa Zofia Siłkowska. Dodaje, że zapłacono za wywieszenie plakatów właścicielowi słupów - energetyce.
Rzecznik urzędu miasta zaprzeczył, że to zemsta władz za referendum.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+