https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wadowice: w szpitalu wciąż kwarantanna

Robert Szkutnik
Rodziny chorych zostawiają pacjentom żywność i kosmetyki na szpitalnej portierni
Rodziny chorych zostawiają pacjentom żywność i kosmetyki na szpitalnej portierni Robert Szkutnik
Od soboty rano stara część wadowickiego szpitala przy ul. Karmelickiej została zamknięta dla odwiedzających. Wstrzymano też zaplanowane operacje. A to za sprawą groźnej bakterii z rodziny clostridium wywołującej zgorzel gazową. Decyzję podjęto po tym, jak w piątek zmarł w szpitalu 78-letni pacjent zarażony tą bakterią.

- Odwołane zostały wszystkie planowane zabiegi. Niektórych pacjentów wypisano do domów - potwierdza Jacek Jończy, starosta wadowicki sprawujący nadzór nad tą placówką zdrowia. Dodając, że nowa część szpitala ze Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym i oddziałami wewnętrznymi działa normalnie.

O tym jednak, że wyłączono z działalności szpitala cały jeden budynek, gdzie znajdują się oddziały położnictwa, noworodków, chirurgia i blok opercyjny, dyrekcja ZZOZ w Wadowicach poinformowała na swojej stronie internetowej dopiero w poniedziałek po południu. Do tego czasu nie informowano o całej sytuacji ani prasy, ani rodzin pacjentów. Takich informacji nie było również na stronie starostwa. Ci, którzy wybrali się, aby odwiedzić znajdujących się w starej części szpitala chorych, o tym, że odwiedziny wstrzymano, dowiadywali się dopiero z kartki na drzwiach wejściowych do szpitala.

- Przyjechałem z Kalwarii , bo mam tu na jednym z oddziałów ojca w podeszłym wieku i teraz nie wiem, co robić - skarży się nam jeden z przybyłych w odwiedziny. Dodając, że musi z oddziału odebrać brudne rzeczy i zostawić czyste.

Jak się wkrótce okazało mimo ogłoszonej przez sanepid kwarantanny i prowadzonej dezynfekcji pomieszczeń pracownicy szpitala pozwalali rodzinom pacjentów na pozostawianie w szpitalu edzenia dla chorych i odzieży na zmianę. Z portierni personel szpitala zanosił je potem na oddziały. Zamieszanie i dezinformacja trwały nie tylko w sobotę i niedzielę, ale także w poniedziałek.

O komentarz do całej sytuacji w szpitalu prosiliśmy wczoraj dyrektor szpitala Urszulę Lasę, ale ta nie chciała się dla Gazety Krakowskiej wypowiadać. Przesłano nam tylko kilkuzdaniowy komunikat, z którego wynika, że wczoraj w konsultacji z Wojewódzką Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Krakowie przeprowadzono w szpitalu dezynfekcję oraz pobrano wymazy z całego budynku szpitala. A oddziały zabiegowe funkcjonują w stanie nadzwyczajnym.

Zgorzel gazowa
Jest to ciężkie zakażenie przyranne, przebiegające z zatruciem toksyną, rozległym obrzękiem, martwicą tkanek i wytwarzaniem gazu. Chorobę wywołują beztlenowe laseczki zgorzeli gazowej. Są one rozpowszechnione w środowisku naturalnym (ziemia, przewód pokarmowy zwierząt i człowieka). Zgorzel gazowa rozwija się najczęściej w przypadku rozległych zranień, a potem wraz z krwią wędruje po całym organizmie zatruwając go toksynami. - Niebezpieczeństwo zarażenia się innych pacjentów jest bardzo nikłe. Tak ostre procedury wprowadzono w tym szpitalu, żeby zapobiec potencjalnemu rozprzestrzenianiu się infekcji - mówi Anna Armatys, rzecznik krakowskiego sanepidu.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska