W kwietniu 1926 roku wpłynął do starostwa krakowskiego wniosek z Wojewódzkiego Biura Funduszu Pracy o surowe ukaranie wymienionych z imienia i nazwiska osób trudniących się nielegalnie pośrednictwem pracy, a konkretnie załatwianiem w Krakowie intratnych posad służących, pokojówek, guwernantek, kucharek i wszelkiej maści służby domowej.
Dobrze poinformowani urzędnicy wyliczyli, że niezgodnym z prawem procederem trudni się: Tonka S. z ul. Starowiślnej, Berta N. z ul. Skałecznej, Helena W. z ul. Starowiślnej, Józefa K. z ul. Józefa i Gusta K. z ul. Kościuszki i Zofia L. z ul. Starowiślnej. Panie miały pobierać za pośrednictwo od 3 do 10 złotych. Pod wskazane adresy wysłano starszego posterunkowego Władysława L., który raportował, że Helena W. i Tonka S. faktycznie trudnią się nielegalnym pośrednictwem.
- Gdy byłem na miejscu, zaobserwowałem, że do tych kobiet przychodziły osoby starające się o służbę, ale już tak nie było w przypadku Zofii L. - pisał policjant. Jednak postępowanie karne w trybie uproszczonym wszczęto wobec wszystkich pięciu kobiet, a sprawa kolejnej, Zofii L. od razu trafiła do starosty, który w trybie karno-administracyjnym wymierzył wdowie karę 5 zł grzywny z zamianą, w razie niezapłacenia, na jeden dzień aresztu.
Zaraz potem wpłynęło odwołanie od nakazu karnego starosty z argumentacją, że Zofia L. nie prowadzi żadnego biura pośrednictwa pracy, jest starszą osobą, chorą obłożnie od 3 lat, która "utrzymuje się tylko z troski ludzi i dzięki swoim dzieciom". Dlatego obwiniona nie jest w stanie zapłacić grzywny, bo nie posiada żadnego majątku.
W imieniu 78-latki pismo napisał jej znajomy Franciszek C., bo wdowa "nie opuszcza łoża od kilku tygodni i prawdopodobnie nie opuści go już nigdy. Gdy zaś brak pieniędzy na jakiekolwiek środki leczenia jest istotą jej nędzy przeto należy uznać, że jest trudność w opłaceniu nałożonej kary" - podkreślił w piśmie do starosty. Niepiśmienna Zofia L. na liście nakreśliła tylko trzy krzyżyki, co oznaczało, że w pełni akceptuje powyższe argumenty.
W kolejnym liście wysłanym już do sądu i datowanym na 20 listopada 1926 r. przyjaciel Zofii L. podkreślał, że "kwota do zapłaty w wysokości 5 zł jest niską, ale jako taka i tak nie może być zapłacona przez ukaraną, a sankcja zamienna jednego dnia aresztu jest również nie do wykonania bo Zofia L. jest staruszką lat 78. A przy uwzględnieniu jej wieku należy powiedzieć, że każdy dzień bieżący może zadokumentować jej przyszłość kartą pośmiertną".
- Zwracając się do wysokiego sądu nie sprzeciwiam się co do wymiaru kary, aczkolwiek i w tym względzie należy powiedzieć, że Zofia L. nie popełniła przestępstwa, bo nie czerpała zawodowo zysku z pośredniczenia w wyszukiwaniu służby domowej, lecz czyniła to po znajomości nie gardząc, gdy ją ktoś chciał za to wynagrodzić, ponieważ jest bardzo biedną i znikąd nie ma po-mocy - przekonywał Franciszek C.
Sąd wysłuchał jeszcze racji samej obwinionej, która zjawiła się osobiście na rozprawie, do winy nie przyznała i prosiła o darowanie kary. Sąd 25 lutego 1937 r. ostatecznie uniewinnił wdowę od tego, że trudniła się nielegalnym pośrednictwem pracy. Cała sprawa pokazuje jednak, że czasem od służby domowej do służby więziennej droga jest bardzo krótka.