Wędkarze, którzy mieli swoją enklawę spokoju na terenie starosądeckich stawów, narzekają na sąsiedztwo parku linowego. Nie tylko nie mogą teraz spokojnie łowić ryb, ale mają też pretensje o to, że podczas rozpinania lin zniszczono siedliska żyjących tu ptaków.
- Chodzi o teren na tak zwanej wysepce przy stawach. W koronach drzew rozciągnięto liny, a pod nimi wycięto krzaki. A przecież w nich ptaki miały gniazda - oburza się pan Wiesław (nazwisko do wiadomości redakcji). Jest emerytem, nad wodą szuka spokoju i ciszy, bo wtedy ryby biorą. Bulwersuje go, że gmina wydzierżawiła ten spokojny teren przedsiębiorcy, który rozciągnął między drzewami liny. - To przeczy wszelkim ustawom o ochronie środowiska - dodaje wędkarz. Wtóruje mu kilku kolegów.
Małgorzata Adamska, właścicielka parku linowego w Starym Sączu, którego teren dzierżawi od gminy, jest zaskoczona interwencją wędkujących.
- Wszelkie prace przy budowie parku linowego odbywały się pod nadzorem, zgodnie z przepisami i w uzgodnieniu z gminą - zapewnia Adamska, dodając, że miejsce na wysepce wymagało uporządkowania. - Krzewy to było raczej siedlisko kleszczy niż ptaków, a ja muszę dbać o bezpieczeństwo turystów, którzy korzystają z parku - mówi Adamska.
Okazuje się, że park linowy przeszkadza także ornitologom, którzy obrączkowali kilka lat temu rzadkie gatunki ptaków, żyjące na wysepce. - Pojawiają się tu czarne bociany, swoje gniazda mają ślepowrony, dzięcioły zielonosine - wylicza Romulad Mikusek z Fundacji Wspierania Inicjatyw Ekologicznych w Krakowie. Wyjaśnia, że wykarczowane krzewy były nie tylko miejscem ptasich gniazd, ale i źródłem pokarmu, jakim są owoce rosnące na krzakach. - Ponadto wycinki dokonano w lipcu, czyli w czasie lęgowym, a przecież wyspa przylega do obszaru objętego terenem Natura 2000 - zauważa Mikusek.
Jednak przedstawiciel starosądeckiego oddziału Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, który po otrzymaniu zgłoszenia od fundacji obejrzał park linowy i okolice, stwierdził, że na drzewach ani w części przyziemnej wyspy „nie zaobserwowano śladów gniazd ani bytowania gatunków zwierząt i roślin podlegających ochronie”. Mimo to RDOŚ złożył skargę na policji, bo wycinkę przeprowadzono w lipcu, czyli okresie lęgowym, a wtedy jest to zabronione. Po zbadaniu sprawy policja odstąpiła od skierowania wniosku o ukaranie. Sprawdziła przy okazji, czy inwestycja oddziałuje na obszar Natura 2000. - Park leży poza jej obszarem - stwierdza Justyna Basiaga z sądeckiej policji.
- Ktoś robi awanturę o nic - stwierdza Kazimierz Gizicki, zastępca burmistrza Starego Sącza. Zapewnia, że teren wyspy był porządkowany pod nadzorem i nikt nie zgłaszał wtedy uwag. Zarzuty, że Stary Sącz nie dba o ochronę środowiska, uważa za złośliwe. - To właśnie z uwagi na ochronę rzadkich gatunków chcemy na wydzielonym terenie 17 ha przy stawach stworzyć enklawę przyrodniczą - przypomina.