- Zorganizowaliśmy ten piknik artystyczny, bo jesteśmy przeciwnikami regulacji dzikiej Białki - tłumaczy Cecylia Malik. - Ta górska rzeka jest domem dla wielu zwierząt i roślin. Jeśli ją uregulujemy, straci swój charakter, na czym ucierpi przyroda.
Artystce przyklaskuje kilkanaście organizacji ekologicznych. Ich przedstawiciele przybyli w sobotę do Nowej Białej. Wszyscy wspólnie mieli na brzegu rzeki rozciągnąć i zwijać uplecione z wełny warkocze, które według artystycznej wizji Malik miały symbolizować wody Białki.
- A my absolutnie będziemy się domagać zgody na uregulowanie rzeki - zapowiedzieli ekologom przybyli na miejsce pokazu mieszkańcy Nowej Białej, Białki Tatrzańskiej i Krempach. - Nie możemy dalej żyć w strachu przed kolejną powodzią, która znowu zniszczy nasze domy. Ostatnio zalewało nas niedawno - w 2007 i 2010 roku.
Górale przekonywali ekologów, że absolutnie nie chcą betonować koryta rzeki, ale ich zdaniem cykliczne pogłębianie jej dna (poprzez wywożenie kamieni) czy też budowa jazów (specjalnych murów wcinających się w rzekę) są konieczne. Zdaniem mieszkańców okolic Białki przez takie działanie przyroda nie ucierpi, bo 100 lat temu ich przodkowie też wywozili kamień z rzeki i było w niej wtedy więcej ryb i płazów niż teraz. Ludzie natomiast nie żyli w strachu przed powodzią.
Ostatecznie obie strony nie doszły do porozumienia.
Na razie spokojni o swoje racje mogą być jednak ekolodzy. Dolina Białki jest bowiem prawnie chroniona w ramach unijnego programu Natura 2000. Oznacza to, że w otoczeniu rzeki nie można wykonywać praktycznie żadnych prac, w tym szczególnie w jakikolwiek sposób ingerować w jej koryto.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+