
ZAWIÓDŁ TEŻ ATAK
Wisła nie miała prawa w Gliwicach myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy nie tylko dlatego, że grała słabo w obronie. Również w ataku nie zaprezentowała niczego, czym mogłaby zaskoczyć rywali. Ślamazarne tempo rozgrywania akcji, zero zaskoczenia, próby wjechania do bramki z piłką z góry skazane na niepowodzenie. Tak to wyglądało. Poza paroma minutami tuż po przerwie, „Biała Gwiazda” nie zrobiła w tym meczu nic, żeby gliwiczanom musiało mocniej bić serce… Słabiutko w pierwszej linii wypadł Aleksander Buksa, pieczołowicie przypilnowany przez rywali.

BRAK LIDERÓW
O tym, że Vullnet Basha i Gieorgij Żukow zagrali zdecydowanie poniżej swoich oczekiwań, już było. Zawiedli też inni zawodnicy, od których można oczekiwać, że pociągną zespół. Jakub Błaszczykowski zagrał słabiutko, jak na jego możliwości. Nic nie pokazał Vukan Savicević. Nie miał kto poderwać drużyny do walki. Można było odnieść wrażenie, że Piastowi wystarczyło jedenaście minut, dwie szybkie bramki i można byłoby praktycznie zejść do szatni, bo Wisła nie była w stanie nic zdziałać.

PRZYGOTOWANIE FIZYCZNE
Po pierwszym meczu po tak długiej przerwie trudno wyciągać już daleko idące wnioski na temat przygotowania fizycznego drużyny, która przed zatrzymaniem ligi prezentowała się pod tym względem bardzo dobrze. Z ostateczną krytyką tego elementu wstrzymujemy się zatem do kolejnych spotkań. Trudno jednak nie zauważyć, że na tle Piasta Gliwice, Wisła pod tym względem wyglądała kiepściutko.

OSŁABIENIA NA LEGIĘ
Posypały się kartki w tym meczu dla wiślaków, a to oznacza, że Artur Skowronek już po pierwszym spotkaniu będzie musiał szukać zastępczych rozwiązań w kolejnym. Dwie żółte kartki zobaczył Maciej Sadlok, a już pierwsza wykluczała go z potyczki z Legią Warszawa. Niewiele później dołączył do niego Vukan Savicević.