
REMIS Z LECHEM, A PÓŹNIEJ PRZERWA
Gdy 8 marca Wisła podejmowała Lecha Poznań, wszyscy zdawali już sobie sprawę, że za moment rozgrywki mogą zostać przerwane z powodu pandemii koronawirusa. Jeszcze raz „Biała Gwiazda” stanęła jednak na wysokości zadania. Najpierw gola strzelił Vukan Savicević, a choć jeszcze przed przerwą wyrównał Christian Gytkjaer, to wiślakom udało się obronić cenny remis 1:1. Tak, obronić, bo w drugiej połowie „Kolejorz” był lepszy, miał więcej sytuacji na gole. Ten remis przyjęto w Krakowie z szacunkiem i ze zrozumieniem. Kilka dni później wszystko to i tak zeszło na plan dalszy, bo ekstraklasa została zatrzymana. Wtedy, w marcu nikt nie wiedział, czy w ogóle drużyny wrócą jeszcze do gry.

FATALNY RESTART
Po prawie trzech miesiącach przerwy rywalizacja została wznowiona. Wisła przystępowała do niej już z oficjalnie nowymi właścicielami, którymi z kwietniu zostali Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski. Okazało się jednak również, że wraz z pandemią wyparowała forma drużyny, którą imponowała przed zatrzymaniem rozgrywek. W meczu z Piastem gola wiślacy stracili już w 1. min, a później grali po prostu beznadziejnie. Demony przeszłości z jesieni wróciły…

Z LEGIĄ TYLKO PÓŁ MECZU
Trochę nadziei w serca kibiców wlał kolejny mecz z Legią Warszawa. Wisła przegrała go co prawa 1:3, ale rozegrała już przynajmniej jedną naprawdę dobrą połowę. Stratę punktów z ekipą z Warszawy i tak wszyscy brali pod uwagę. Zbliżały się jednak te znacznie ważniejsze mecze, w których punkty były już po prostu obowiązkiem.

GRA SŁABA, PUNKTY W KIESZENI TRZY
O ile w meczu z Legią Warszawa Wisła prezentowała się dobrze przez przynajmniej jedną połowę, o tyle w kolejnym spotkaniu z Rakowem Częstochowa nie można było tego powiedzieć. Trener Artur Skowronek pokombinował z ustawieniem taktycznym drużyny i gołym okiem widać było, że zespół słabo się w tym odnajduje. Raków był lepszy przez zdecydowaną większość meczu, ale w piłce nożnej nie przyznaje się ocen za wrażenie artystyczne. A Wisła miała też sporo szczęścia w tym spotkaniu. W pierwszej połowie wywalczyła szczęśliwy rzut karny. W drugiej szczęśliwie się broniła przed naporem rywali. Na tyle, że straciła tylko dwa gole, choć mogła stracić dwa razy tyle. Ale końcówka należała już do „Białej Gwiazdy”. Pierwsze skrzypce grał Jakub Błaszczykowski, który do gola z pierwszej połowy dorzucił dwie asysty przy trafieniach Rafała Janickiego i Vukana Savicevicia. Krakowianie wygrali 3:2, a my napisaliśmy, że są to punkty, które ważą tonę…