
CENNY REMIS Z NIEDOSYTEM
Przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego Wisła miała sześć punktów przewagi nad Arką Gdynia, a właśnie z tą drużyną grała na jej stadionie. Planem minimum przed wyprawą nad Bałtyk był remis, dzięki któremu udałoby się zachować przewagę w tabeli. I tak też się skończyło, bo gole w Gdyni nie padły. Patrząc jednak na przebieg tego spotkania, wiślacy mogli odczuwać niedosyt. Bo to „Biała Gwiazda” kontrolowała całe spotkanie, miała więcej sytuacji. Zabrakło tylko kropki nad „i”.

ZNÓW TO USTAWIENIE…
Na początek rywalizacji w rundzie finałowej przyszło Wiśle zagrać w Bełchatowie z Rakowem Częstochowa. I znów trener Artur Skowronek przekombinował z taktycznymi manewrami. Choć po pierwszych dziesięciu minutach krakowianie byli przez ponad 80 procent czasu przy piłce, to liczyła się skuteczność. A ta była po stronie Rakowa, który strzelił trzy bramki, a Wisła tylko jedną. Inna sprawa, że przepiękną w wykonaniu Aleksandra Buksy. Wartość nastolatka po tym golu jeszcze poszybowała w górę.

GOL KUBY WYSTARCZYŁ
Po falstarcie w Bełchatowie, Wisła podjęła imienniczkę z Płocka. Zagrała bardzo dobrą pierwszą połowę, w której gola z rzutu karnego strzelił Jakub Błaszczykowski, a w drugiej części skutecznie obroniła jednobramkową przewagę. To było bardzo ważne zwycięstwo w kontekście wygranej Arki z Zagłębiem Lubin. Przewaga w tabeli nad strefą spadkową została bowiem utrzymana.

KLUCZOWY WEEKEND
Tak naprawdę wszystko praktycznie wyjaśniło się w 33. kolejce. Najpierw swoje mecze przegrały w piątek Arka Gdynia i Korona Kielce. W sobotę Wisła zagrała w Zabrzu, gdzie do przerwy szło jej słabo. W dodatku straciła Jakuba Błaszczykowskiego. Ale po zmianie stron odmieniła się też gra krakowian. Strzelili gola po pięknej akcji i dostawieniu nogi przez Alona Turgemana, a później skutecznie obronili prowadzenie. Po tej kolejce przewaga w tabeli nad strefą spadkową urosła już do aż ośmiu punktów. Jasnym się stało, że tylko kataklizm może odebrać „Białej Gwieździe” utrzymanie. Pozostało postawić kropkę nad „i”.