

MATEUSZ LIS 5
35 meczów (wszystkie w lidze), 0 bramek
To był jego debiutancki sezon w ekstraklasie. Przychodził z opinią dużego talentu. Dostał ogromny kredyt zaufania od trenera Macieja Stolarczyka. Czy go spłacił? I tak, i nie. Miał mecze, w których popełniał zawstydzające błędy, jak choćby z Piastem Gliwice. Notował jednak również bardzo dobre występy, by wspomnieć o jesiennych derbach z Cracovią. Gdyby wszystko zebrać, podsumować, to Lis ma za sobą przeciętny sezon, a pytanie, czy Wisła powinna szukać bramkarza wciąż pozostało otwarte.

MICHAŁ BUCHALIK 6
5 meczów (4 w lidze, 1 w Pucharze Polski), 0 bramek
Mocny kandydat do miana pechowca sezonu. Od początku miał być tylko rezerwowym, co jasno powiedział mu trener Maciej Stolarczyk. Życie tak się jednak potoczyło, że to on rozpoczął sezon, bo kontuzję złapał przed inauguracją z Arką Gdynia Lis. Buchalik bronił bardzo dobrze, ale już w 3. kolejce dostał czerwoną kartkę i musiał pauzować. Później oglądał już tylko Lisa z perspektywy ławki, a gdy zagrał w Pucharze Polski z Lechią, nie zawiódł. W lidze na kolejną szansę czekał aż do wiosennych derbów z Cracovią, gdy wszedł do bramki po kilku słabszych występach konkurenta. Na boisku wytrzymał zaledwie pół godziny, bo złapał kontuzję, która wykluczyła go do końca sezonu. Dajemy mu jednak ocenę o stopień wyższą niż Lisowi, bo gdy bronił, nie popełnił ani jednego błędu brzemiennego w skutkach.

ZORAN ARSENIĆ 6
13 meczów (12 w lidze, 1 w Pucharze Polski), 0 bramek
Miał pecha już w letnim okresie przygotowawczym, gdy doznał kontuzji i początek sezonu musiał spisać na straty. Do gry wrócił w 5. kolejce, gdy pojawił się na boisku w szalonym meczu z Lechem w Poznaniu. Później dość szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i w kilkunastu meczach, jakie jesienią rozegrał w barwach Wisły, prezentował się solidnie. Na tyle, że gdy zimą zdecydował się rozwiązać kontrakt z „Białą Gwiazdą”, sięgnęła po niego Jagiellonia Białystok. I odnosimy wrażenie, że ta przeprowadzka niekoniecznie zrobiła Chorwatowi dobrze, bo wiosną grał gorzej niż w Wiśle. To już jednak problem drużyny z Podlasia i samego piłkarza. Za jesienne występy w zespole „Białej Gwiazdy” na pewno zasłużył na mocną szóstkę.