
SYPNĘŁO KARTKAMI OD PIERWSZEGO MECZU
Ależ posypały się kartki dla wiślaków od pierwszego meczu i nawet pierwszej minuty, bo błyskawicznie „żółtko” zobaczył Igor Łasicki, a później kartonikami ukarani zostali jeszcze Tachi na ławce, a po przerwie: Goku, Junca, Villar i Olejarka. No i jeszcze asystent trenera Radosława Sobolewskiego Bogdan Zając. Muszą krakowianie z tymi kartkami uważać, bo jak będą je łapać w takim tempie, to za moment pół drużyny będzie pauzować.

MAŁY SZCZEGÓŁ, A ZNAMIENNY
W piłce nożnej są takie momenty, które pokazują czy dana grupa zawodników tworzy zespół czy tylko zlepek indywidualności. Te momenty są czasami nieoczywiste. I taki moment miał miejsce w końcówce meczu, gdy doszło do przepychanek na połowie Górnika po jednym z fauli. Do „bitki” ruszyli prawie wszyscy piłkarze Wisły. I to jest też jakiś wyznacznik tego, że atmosfera w drużynie musi być dobra skoro jeden idzie za drugiego. Choć oczywiście wolelibyśmy widzieć współpracę bardziej piłkarską niż w takich sytuacjach.

KOLEJNY MECZ NA WYJEŹDZIE, ALE TŁUMACZEŃ NIE BĘDZIE
Wisła w kolejnym meczu zagra z Polonią Warszawa, której w pierwszej kolejce trzy gole przy ul. Konwiktorskiej strzelił GKS Tychy. Powiedzmy sobie szczerze, tutaj tłumaczeń nie będzie już żadnych. „Biała Gwiazda” ze swoją siłą ofensywną powinna w Warszawie po prostu wygrać. Wtedy zrealizowany byłby plan minimum na dwa pierwsze wyjazdowe mecze, czyli cztery punkty.