

ZNÓW NIE UTRZYMALI PRZEWAGI
W sześciu ostatnich meczach ligowych Wisła Kraków nie zdobyła trzech punktów. Cztery z nich przegrała, a w pięciu prowadziła i tego prowadzenia utrzymać nie zdołała. Tym razem było już nawet 2:0. I znów wiślakom nie udało się wziąć pełnej puli. Ktoś kiedyś powiedział, że jak coś się wydarzy raz, dwa, to jest to można jeszcze mówić o pechu, ale jak dzieje się piąty, szósty, to jest już prawidłowość. Czy zatem tę drużynę w ogóle stać na wygrywanie? Może jeszcze to udowodnią…

IMPULS JEDNAK BYŁ
Mimo wszystko Wisła zagrała w z ŁKS-em nieco lepszy mecz niż w kilku ostatnich przypadkach. Wniosek płynie zatem taki, że Radosław Sobolewski jakiś impuls tej drużynie jednak dał. Dla nas znamienne było to, że po stracie gola na 2:1 jednak trudno było mówić o panice w szeregach wiślaków. Tak naprawdę zabrało skuteczności, bo sytuacje, żeby „zamknąć” ten mecz przecież były. Wystarczyło, żeby zamiast w poprzeczkę do siatki trafił Cisse, albo przede wszystkim gola strzelił Talar i ocena tego spotkania już byłaby inna… I nad tym krakowanie powinni popracować przede wszystkim.

JAROCH NA LEWEJ OBRONIE, CZYLI… OPTYMALNIE NA TEN MOMENT
Bartosz Jaroch wrócił po kartkowej przerwie i znów wyszedł w podstawowym składzie na lewej obronie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Jaroch to obrońca prawy… W dodatku trener Radosław Sobolewski mówi, że to rozwiązanie na ten moment optymalne. To wiele mówi, bardzo wiele...