
STAL ZAWIODŁA, CZY WISŁA NIE POZWOLIŁA?
Stal Rzeszów to zespół, który potrafi grać w piłkę i przede wszystkim potrafi to robić na I-ligowym poziomie. To nie jest ekipa „przeszkadzaczy”, którzy będą od pierwszego gwizdka grać na czas, będą wybijać piłkę z autu dwie minuty, a każdy rzut rożny czy wolny pięć… Może na dzisiaj nie jest to zespół, który może myśleć o awansie do ekstraklasy, ale przynajmniej w spotkaniach z udziałem ekipy trenera Daniela Myśliwca coś się dzieje, człowiek po prostu może czerpać z oglądania takich meczów przyjemność, zęby go nie rozbolą. W Krakowie rzeszowianie też próbowali grać swoją piłkę i choć nie stwarzali wielu sytuacji, to raczej nie osądzalibyśmy ich zbyt surowo. To po prostu Wisła nie pozwoliła im na zbyt wiele.

DRUGA POŁOWA NIE TAKA ZŁA, ALE…
Wisła prowadziła do przerwy 3:0 i można powiedzieć, że w drugiej połowie zagrała nieco… ekonomicznej. Stal miała już dłużej piłkę, potrafiła przedostać się w pobliże bramki „Białej Gwiazdy” i można nawet powiedzieć, że momentami przyciskała Wisłę. Tyle wrażenie, a teraz fakty. A one są takie, że jeśli popatrzeć na naprawdę dobre okazje na gole, to wciąż więcej ich mieli gospodarze. I gdyby wykorzystali choć jedną, zamknęli w ten sposób mecz, to pewnie odbiór tej drugiej połowy byłby dla nich lepszy. Patrząc jednak na chłodno, to pewnie kibice Wisły zawsze chcieliby mieć takie „problemy”…

ATMOSFERA NA TRYBUNACH, ATMOSFERA W SZATNI
Dobrą atmosferą góry można przenosić. A ta wokół Wisły jest ostatnio naprawdę świetna. Nie dziwi nas absolutnie, że niektórzy piłkarze Stali byli wręcz zaszokowani dopingiem, przy jakim przyszło im grać w piątek wieczorem. Przy takiej atmosferze łatwiej gra się też wiślakom, a nie zapominajmy, że to wciąż nawet niecałe 30 procent dostępności trybun. Do tego dochodzi atmosfera w drużynie. Te wszystkie filmiki po meczach to nie może być udawana sprawa. Widać w tym wszystkim jedność celu. I to też pcha ten zespół do zwycięstw.

ŁAWKA MOGŁABY DAWAĆ WIĘCEJ
Żeby nie było, że w Wiśle wszystko funkcjonuje już idealnie, to jednak w piątkowy wieczór było widać różnicę w grze zespołu, gdy na boisku przebywał podstawowy skład i po zmianach. Na ten moment ławka nie daje mocnego impulsu drużynie. Rezerwowi nie dają Radosławowi Sobolewskiemu takiej wątpliwości czy na jednej czy drugiej pozycji nie zrobić zmiany przed kolejnym meczem. Przydałoby się jednak więcej jakości od zawodników, którzy wchodzą z ławki na boisko.