
DOKŁADNOŚĆ, KLUCZ DO SKUTECZNOŚCI
Wiśle wiele, prawie wszystko wychodziło w tym meczu do pola karnego Stali. A później brakowało a to dokładności przy ostatnim podaniu, a to dokładności przy strzale. I właśnie ta dokładność to był tak naprawdę klucz do wszystkiego. Problem w tym, że klucza ktoś zapomniał zabrać na boisko…

TROCHĘ POPRAWILI STAŁE FRAGMENTY GRY
Stałe fragmenty gry. W Wiśle temat rzeka… Tym razem wyglądało to jednak choć trochę lepiej, a w obronie nawet dużo lepiej. Nawet ten stracony gol po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, a w konsekwencji nieuznany ze względu na spalonego. Jeśli przypomnieć sobie bramkę, jaką Wisła straciła w Warszawie z Polonią to była sytuacja trochę na zasadzie „kopiuj”, „wklej”. Różnica polegała na tym, że w stolicy linię spalonego złamał Eneko Satrustegui, a tym razem wiślacy byli jak powiązani sznurkiem, nikt się nie wychylił i ofsajd był ewidentny. I to jeden z tych plusów, których przy meczu ze Stalą wiślakom trzeba jednak postawić.

BRAK „DEPNIĘCIA” W KOŃCÓWCE
Coś jest nie do końca dobrze z końcówkami meczów Wisły. We wszystkich trzech spotkaniach tego sezonu krakowianie wyglądali słabiej w ostatnich minutach niż wcześniej. Ktoś może powiedzieć, że „Biała Gwiazda” atakowała do końca, ale czy aby na pewno zmusiła w ostatnich minutach Stal do jakiejś dramatycznej obrony? No właśnie. Nie zmusiła. I to zjawisko powinno niepokoić wiślaków.

REZERWOWI I IMPULS DLA DRUŻYNY
Trener Radosław Sobolewski stwierdził, że jeśli chodzi o rezerwowych to zaprezentowali się oni najlepiej w tym sezonie, w porównaniu do dwóch poprzednich meczów. My to ujmiemy jednak nieco inaczej. Bardziej zadamy pytanie - czy nawet jeśli nie obniżyli znacząco poziomu gry drużyny, to czy dali jej impuls do takiego prawdziwego szturmu nawet w doliczonym czasie gry? No nie dali… I to jest po prostu fakt. A jednak od zawodników wchodzących z ławki na podmęczonego rywala można by oczekiwać, że takie ożywienie do gry wniosą.