

WYGRANA NAJWAŻNIEJSZA NA TYM ETAPIE
Wyniki pierwszej wiosennej kolejki z piątku i soboty sprawiły, że Wisła w Rzeszowie po prostu musiała wygrać, żeby nie pozwolić odskoczyć rywalom w tabeli. I to wydaje się być na tym etapie sezonu najważniejsze. A choć z gry wiślacy na to zwycięstwo do końca nie zasłużyli i pewnie bardziej sprawiedliwy w przekroju całego spotkania byłby remis, to w krakowskiej drużynie nikt narzekał nie będzie. Ot, można od biedy potraktować wygraną ze Stalą jako odrobienie strat z meczów, w których Wisła była zespołem wyraźnie lepszym, a jednak co najwyżej remisowała. By daleko nie szukać przykładów, warto wspomnieć o 0:0 w jesiennym meczu ze… Stalą Rzeszów.

JEST WIARA DO KOŃCA, TRZEBA TO DOCENIĆ
Miała Wisła w tym meczu swoje góry, miała i doliny. Na końcu trzeba zgodzić się z trenerem „Białej Gwiazdy” Albertem Rude. Liczy się tak naprawdę to, że zespół cały czas wierzył, nie poddawał się i szukał tej wygranej za wszelką cenę. I dostał nagrodę.

NIE MA CZARÓW, TAKICH MECZÓW BĘDZIE WIĘCEJ
Jeśli ktoś po zimowej przerwie spodziewał się, że Wisła nagle pod wodzą nowego trenera zacznie wygrywać wszystko lekko, łatwo i przyjemnie, to musiał być jednak trochę naiwny. Nie, to tak nie działa. Grają cały czas ci sami ludzie plus Dejvi Bregu. I lepiej nastawić się na to, że podobnych jak ten w Rzeszowie meczów będzie w tym sezonie jeszcze kilka. Kibice, ale również piłkarze Wisły będą cierpieć. Jeśli jednak „Biała Gwiazda” takie mecze nauczy się po prostu regularnie „przepychać”, to nikt narzekał nie będzie.