
KONCENTRACJA, CZYLI RZECZ O PREZENTACH
Wisła będzie tracić bramki, ale musi nauczyć się jak nie tracić takich jak w Rzeszowie. I nie chodzi o to, że - jak mówi Albert Rude - Wisła grająca w takim stylu jak chce hiszpański szkoleniowiec, będzie narażona na ryzyko. Błąd Marca Carbo przy pierwszym golu nie wynikał przecież z jakiejś tajemnej taktyki, a był wynikiem zgubienia koncentracji. I tego wiślacy muszą unikać jak ognia, żeby nie robić rywalom takim prezentów.

JESZCZE CIĘŻKIE NOGI?
Patrząc z boku na grę Wisły w Rzeszowie trudno było dojść do wniosku, że ten zespół „fruwa” po boisku. Bardziej można było odnieść wrażenie, że „Biała Gwiazda” jeszcze potrzebuje nieco oddechu, by złapać taką pełną świeżość. Ciężkimi nogami po okresie przygotowawczym można też spróbować wytłumaczyć sporo niedokładności w akcjach ofensywnych. Jeśli ta świeżość przyjdzie w kolejnych meczach, to i ocena samej gry powinna być lepsza.

DUŻO LUDZI W POLU KARNYM, WIĘKSZE SZANSE NA GOLA
Trudno jest strzelać gole, jeśli np. na bokach wygrywa się pojedynki, ale nie ma do kogo dograć w pole karne, bo w nim na piłkę czeka jeden Angel Rodado, dokładnie pilnowany przez dwóch, czasami nawet trzech rywali. Wiśle w wielu momentach niedzielnego meczu brakowało takiego większego zdecydowania, atakowania większą liczbą zawodników. To nie jest przypadek, że obie bramki dla „Białej Gwiazdy” padły w sytuacji, gdy w „szesnastce” było sporo wiślaków, których trudniej było upilnować.

ALVARO RATON ZDAŁ EGZAMIN
Najwięcej w Wiśle mówiło się ostatnio o bramkarzu. Wobec kontuzji Kamila Brody w Rzeszowie musiał bronić Alvaro Raton. I zdał on egzamin, więc może zasłużył na trochę zaufania. Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z poszukiwania golkipera, który zwiększy konkurencję. Trochę więcej zaufania Ratonowi można jednak dać, bo dobrze zapracował na nie występem w meczu ze Stalą.