

NIE POTRAFIĄ WYGRYWAĆ
O tym, że Wisła nie tylko już w I lidze, ale generalnie w całym 2022 roku wygrywała mało, wiadomo powszechnie. Warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedną statystykę. „Biała Gwiazda” jesienią nie wygrywała meczów, w których prowadziła aż osiem razy! Ta nieumiejętność utrzymania prowadzenia, „zabicia” meczu, to jest coś wprost niewyobrażalnego. Można raz, dwa, trzy razu, ale osiem…? A do tego dodajmy, że wiosną, choć skład był mocno inny, takie coś przytrafiło się Wiśle w ekstraklasie cztery razy, a w całych rozgrywkach sześć razy. Wisła po prostu nie potrafi wygrywać, a pojedyncze przypadki wyglądają jak wyjątki potwierdzające regułę. W niedzielę w Niepołomicach był jednak standard. Czyli prowadzenie, a później jego strata.

ZBYT GŁĘBOKA DEFENSYWA
Wisła prowadziła 1:0 do przerwy z Sandecją, ale w drugiej połowie cofnęła się bardzo mocno. Zbyt mocno. Trener Radosław Sobolewski tłumaczył to tym, że rywal grał długie podania za plecy obrońców i ci musieli zejść nieco niżej. Zgoda, ale brakowało na to wszystko recepty w postaci utrzymania się przy piłce. To był element, który bardzo mocno szwankował w tym meczu, co powodowało, że po najczęściej szybkiej stracie, Sandecja znów mogła posyłać dalekie podania.

MAŁO ARGUMENTÓW W ATAKU
Być może Wisła wygrałaby z Sandecją, gdyby miała więcej argumentów w ofensywie. W tym meczu miała ich jednak bardzo mało. Szarpał Luis Fernandez, ale był kompletnie osamotniony. Angel Rodado jest w tak dramatycznej formie, że coraz mocniej można zastanawiać się, co on w ogóle robi w Wiśle, której miał dawać wygrane. Boki też funkcjonują po prostu słabo i tak krok po kroku można wskazywać dlaczego Wisła ma tak duży problem w ofensywie, co było widać w Niepołomicach, gdzie w drugiej połowie nawet nie zagroziła poważniej bramce Sandecji.