

TRZY PUNKTY NAJWAŻNIEJSZE
Wisła musiała wygrać ten mecz, żeby pozostać na dobre w grze o bezpośredni awans do ekstraklasy. Szczególnie po tym jak niewiele przed pierwszym gwizdkiem w Krakowie, swoje spotkanie pewnie wygrała w Gdańsku z Zagłębiem Sosnowiec 4:0 Lechia. Krakowianie wciąż tracą do tej ostatniej sześć punktów, ale jeśli popatrzeć w terminarz, to przed aktualnym liderem I ligi schody dopiero się zaczną. Wisła też ma oczywiście przed sobą trudne przeprawy, ale też wciąż ma szanse, by zakończyć ten sezon na miejscach 1-2. Bez wygranej z Miedzią byłoby to o wiele trudniejsze.

WYTRZYMANIE CIŚNIENIA DO KOŃCA
Długo, bardzo długo mecz z Miedzią był wyrównany i bardzo długo utrzymywał się remis 0:0. W takich momentach trzeba potrafić wytrzymać ciśnienie, nie poddawać się nadmiernym emocjom, tylko konsekwentnie starać się robić swoje. Wiślakom to ciśnienie udało się utrzymać, co ostatecznie dało im wygraną.

ALVARO RATON ZASŁUŻYŁ NA TROCHĘ ZAUFANIA
Po końcowym gwizdku trener Miedzi Radosław Bella jeśli czegoś żałował, to niewykorzystanych szans swojego zespołu w pierwszej połowie. A że goście tych szans nie wykorzystali, to duża w tym zasługa bramkarza Wisły Alvaro Ratona. Naprawdę, swoją postawą w ostatnich meczach ten chłopak zasłużył na trochę zaufania i wsparcia trybun. Jeśli ktoś nie widzi wkładu, jaki wnosi Alvaro Raton w ostatnie zdobycze punktowe „Białej Gwiazdy”, to musi naprawdę albo nie mieć pojęcia na temat piłki nożnej, albo mieć wyjątkowo złą wolę.