To nie był zwykły mecz ligowy, to na zapleczu ekstraklasy było prawdziwe wydarzenie i prawdziwe piłkarskie święto. Obaj trenerzy musieli jednak skupić się przede wszystkim na tym jak rozegrać te zawody, bo przecież zarówno Ruch jak i Wisła chcą wrócić na najwyższy rozgrywkowy szczebel i punkty są im niezwykle potrzebne.
Trener Ruchu Dawid Szulczek w porównaniu do pierwszego wiosennego meczu dokonał jednej zmiany - w miejsce Somy Novothny’ego od początku zagrał Maciej Sadlok. Szkoleniowiec Wisły Mariusz Jop zdecydował się na więcej roszad, było ich aż cztery. Od pierwszej minuty zagrali bowiem Bartosz Jaroch, Mariusz Kutwa, Marko Poletanović i Frederico Duarte.
Wartość Poletanovicia szybko została zweryfikowana, gdy w 5 min posłał dośrodkowanie z rzutu rożnego. Piłka została jeszcze strącona, ale w polu karnym trafił do Mariusza Kutwy, a ten potężnym strzałem pod poprzeczkę dał prowadzenie Wiśle.
Ruch był tym faktem mocno zaskoczony. Gospodarze mieli ogromny problem, żeby złapać swój rytm gry. Wisła była pewniejsza w tym, co na boisku robiła. I stwarzała kolejne okazje na gole. W 13 min po odbiorze przed polem karnym „Niebieskich” piłka trafiła do Łukasza Zwolińskiego, a ten strzelił na bramkę. Tym razem jednak Martin Turk był na miejscu.
W 18 min na trybunach zapłonęły race, a trzy minuty później petardę odpaliła „Biała Gwiazda”. Po akcji lewą stroną i dośrodkowaniu na głowę Angela Rodado, też uderzył mocno, precyzyjnie i było już 2:0 dla gości.
Wisła wciąż dominowała, miała przewagę, a Ruchowi nie pomógł nawet kilkuminutowy oddech, jaki spowodowało przerwanie gry po odpaleniu świec dymnych przez kibiców. Gdy gra została wznowiona to „Biała Gwiazda” zadała kolejny bardzo mocny cios. W ogromnym zamieszaniu pod bramką piłka trafiła ostatecznie do Angela Baeny, a ten z pięciu metrów po prostu nie mógł nie trafić. 3:0 dla Wisły! I takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa, w której dominacja krakowian nie pozostawiała cienia wątpliwości, kto tego dnia jest lepszy na boisku. Chorzowian żegnały natomiast już w przerwie potężne gwizdy rozczarowanych kibiców.
Ruch jednak nie miał zamiaru się poddawać. Po zmianie stron „Niebiescy” przyspieszyli. Raz, drugi w polu karnym Wisły mocno się zakotłowało. Krakowianie jednak ani myśleli oddawać całkowicie pole gospodarzom wprost przeciwnie. Sami ruszyli do ataku. W 56 min po rzucie rożnym Wiktor Biedrzycki zgrał piłkę do Angela Rodado, a ten podwyższył na 4:0 dla Wisły. Chwilę później Hiszpan miał już hat-tricka, gdy wypalił zza pola karnego.
Po tym golu mecz tak naprawdę zakończył się jeśli chodzi o jakąkolwiek dramaturgię. Ruch szukał co prawda przynajmniej honorowego gola, Wisła nie rezygnowała z podwyższenia wyniku, ale bramki już nie padły, a najgłośniejszy moment był wtedy, gdy boisko opuszczał Angel Rodado. Dostał gromkie brawa na stojąco! Wisła w Chorzowie pokazała dużą moc, a już w piątek zagra w Gdyni z Arką! Ruch okazję do rehabilitacji będzie miał w starciu z liderem – Bruk-Betem Termalicą Nieciecza.
Ruch Chorzów - Wisła Kraków 0:5 (0:3)
Bramki: 0:1 Kutwa 5, 0:2 Rodado 21, 0:3 Baena 45+4, 0:4 Rodado 56, 0:5 Rodado 60.
Ruch: Turk - Konczkowski (64 Cykało), Lukić, Szymański (64 Karasiński), Sadlok (46 Preisler) - Ventura (46 Barański) - Kozak, Szwoch (86 Starzyński), Adkonis, Mezghrani - Szczepan.
Wisła: Letkiewicz - Jaroch, Kutwa, Biedrzycki, Mikulec - Poletanović (65 Duda), Igbekeme (76 Sukiennicki) - Baena (66 Kiss), Rodado (82 Kiakos), Duarte (76 Alfaro) - Zwoliński.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Biedrzycki, Poletanović. Widzów: 53 293.
